Nie wiem, czy o tym słyszeliście, ale entomologia jest narodowym hobby Japończyków. Zajmuje w ich życiu podobne miejsce, jakie zajmują narzekanie i grzybiarstwo w życiu Polaków. Dzieci bawią się w łapanie i hodowanie owadów, a czasem sprzedają ciekawe okazy dorosłym kolekcjonerom. Żadne z nich jednak nie znalazło tak niezwykłego owada, jakiego spotkał główny bohater mangi zatytułowanej Ogeha.
Tytuł: ,,Ogeha"
Autor: oimo
Wydawca: ASCII Media Works
Wydawca: ASCII Media Works
Gatunek: dramat, psychologiczny, sci-fi
Grupa docelowa: josei
Grupa docelowa: josei
Ilość tomów: 3
Bycie nastolatkiem nie jest łatwe, zwłaszcza wtedy, gdy nagle okazuje się, że trzeba zdecydować co zrobić ze swoim życiem. Kiji jest w ostatniej klasie gimnazjum i nie ma żadnych sprecyzowanych planów na przyszłość. Denerwuje go szkoła i rodzina, woli chodzić własnymi ścieżkami. Jedna z takich ścieżek zaprowadziła go do ogromnego jaja kosmitów ukrytego między drzewami. Kiji wydobył z niego przedziwne stworzenie, ni to owada, ni to dziewczynkę, po czym stwierdził, że zabierze sobie to cudo do domu, bo dlaczego nie? Mangi nauczyły nas, czego można spodziewać się po takim opisie. Robaczek to pewnie śliczne dziewczątko, którym główny bohater z poświeceniem będzie się zajmować, miłość, jakaś walka z siłami zła, może fanserwis... Jak miło czasem się pomylić.
Ogeha nie jest romansem ani komedią, horrorem w klimatach fantastyki naukowej również nie można jej nazwać. Zabrzmi to może osobliwie, ale uważam, że ta krótka manga opowiada przede wszystkim o dorastaniu i podejmowana przez nią problematyka jest o wiele bardziej przyziemna niż się wydaje. Główny bohater nie wzbudza początkowo sympatii i ciężko go polubić, jednak nie można odmówić mu interesującego charakteru. Chłopak przeżywa coś na kształt nastoletniego okresu buntu, do tego wyraźnie odstaje od swoich rówieśników i nie chce spełniać oczekiwań otoczenia. Dręczą go rozważania na tematy egzystencjalne, nie widzi sensu we wielu ludzkich aktywnościach, ma problemy ze znalezieniem swojego miejsca w świecie, ciągle szuka czegoś, co naprawdę by go zainteresowało. Na pewno istnieje wiele młodych osób, które miewają podobne problemy. Kiji znajdował się na życiowym zakręcie, potrzebował bodźca, który by go popchnął. W tym kluczowym momencie pojawiła się Ogeha i przyniosła ze sobą zmiany. Tak naprawdę rolę robaczka z kosmosu mogłaby odegrać jakakolwiek inna osoba, a nawet jakieś wydarzenie, które miałoby wpływ na codzienne życie głównego bohatera.
Ogeha prezentuje nam kilka refleksji nad życiem, często zdumiewająco gorzkich i cynicznych, ale całość nie jest przytłaczająca i depresyjna. Wiele dzieje się na drugim planie, widzimy problemy rodziców głównego bohatera, jego kolegów z klasy, a także pozornie przypadkowych osób. Właśnie ta warstwa historii sygnalizuje, że Ogeha to coś więcej niż tylko głupkowata pozycja dla fetyszystów, którzy odnajdują moe w dziwnych miejscach. Oczywiście znalazło się w tej mandze kilka zgrzytów fabularnych. Nie wszystkim może spodobać się element komiczno-przerażający w postaci kosmicznych robali szukających głównej bohaterki, a w ostatnim tomie autor pojechał trochę po bandzie i postanowił pokierować relację łącząca Ogehę i Kijiego w dość interesującym kierunku.
Nie ma wątpliwości, że Ogehę wyróżnia projekt głównej bohaterki, która jest jednocześnie urocza i odrażająca. Jest w niej coś niepokojącego, coś, co budzi atawistyczny wstręt u przedstawicieli gatunku ludzkiego, którzy nie są wielkimi fanami stawonogów. Pominąwszy samą robaczą dziewczynkę, kreska nie jest może niezwykle oryginalna, ale staranna i przede wszystkim czytelna. Tła nie pojawiają się tylko od święta, a postacie można zobaczyć we wielu różnych ubrankach. Na uwagę zasługują nakładane przez autora z dużą wprawą rastry. Nie mogę zapomnieć też o pewnym drobnym szczególe – mimice głównego bohatera. Niby całkowicie przeciętna twarz, ale z tych szeroko otwartych oczu czasem wręcz wyziera obłęd. Ogeha to jedna z tych mang, które mają niezwykle piękne, klimatyczne i wyróżniające się okładki, aż chciałoby się postawić taki tytuł na półce i wyjmować czasem tylko po to, żeby nacieszyć oczy.
Jakiś czas temu recenzowałam mangę o romansie z inteligentnym tasiemcem. Dlaczego teraz o tym wspominam? Otóż Parasistence Sana i Ogeha na wiele sposobów są do siebie podobne, ale jednocześnie całkowicie się różnią. Ogeha mogłaby być kolejnym ecchi dla osób z ciekawymi fetyszami lub komedią dla poszukiwaczy wszelakiego absurdu, jednak coś poszło nie tak i zamiast komercyjnego hitu dla otaku dostaliśmy interesującą mangę psychologiczną o dorastaniu, która może i ma swoje wady, ale jest pozycją zdecydowanie wartą uwagi i nie można przejść obok niej obojętnie.
Ogeha prezentuje nam kilka refleksji nad życiem, często zdumiewająco gorzkich i cynicznych, ale całość nie jest przytłaczająca i depresyjna. Wiele dzieje się na drugim planie, widzimy problemy rodziców głównego bohatera, jego kolegów z klasy, a także pozornie przypadkowych osób. Właśnie ta warstwa historii sygnalizuje, że Ogeha to coś więcej niż tylko głupkowata pozycja dla fetyszystów, którzy odnajdują moe w dziwnych miejscach. Oczywiście znalazło się w tej mandze kilka zgrzytów fabularnych. Nie wszystkim może spodobać się element komiczno-przerażający w postaci kosmicznych robali szukających głównej bohaterki, a w ostatnim tomie autor pojechał trochę po bandzie i postanowił pokierować relację łącząca Ogehę i Kijiego w dość interesującym kierunku.
Nie ma wątpliwości, że Ogehę wyróżnia projekt głównej bohaterki, która jest jednocześnie urocza i odrażająca. Jest w niej coś niepokojącego, coś, co budzi atawistyczny wstręt u przedstawicieli gatunku ludzkiego, którzy nie są wielkimi fanami stawonogów. Pominąwszy samą robaczą dziewczynkę, kreska nie jest może niezwykle oryginalna, ale staranna i przede wszystkim czytelna. Tła nie pojawiają się tylko od święta, a postacie można zobaczyć we wielu różnych ubrankach. Na uwagę zasługują nakładane przez autora z dużą wprawą rastry. Nie mogę zapomnieć też o pewnym drobnym szczególe – mimice głównego bohatera. Niby całkowicie przeciętna twarz, ale z tych szeroko otwartych oczu czasem wręcz wyziera obłęd. Ogeha to jedna z tych mang, które mają niezwykle piękne, klimatyczne i wyróżniające się okładki, aż chciałoby się postawić taki tytuł na półce i wyjmować czasem tylko po to, żeby nacieszyć oczy.
Jakiś czas temu recenzowałam mangę o romansie z inteligentnym tasiemcem. Dlaczego teraz o tym wspominam? Otóż Parasistence Sana i Ogeha na wiele sposobów są do siebie podobne, ale jednocześnie całkowicie się różnią. Ogeha mogłaby być kolejnym ecchi dla osób z ciekawymi fetyszami lub komedią dla poszukiwaczy wszelakiego absurdu, jednak coś poszło nie tak i zamiast komercyjnego hitu dla otaku dostaliśmy interesującą mangę psychologiczną o dorastaniu, która może i ma swoje wady, ale jest pozycją zdecydowanie wartą uwagi i nie można przejść obok niej obojętnie.
Moja ocena:
fabuła: 7/10
bohaterowie: 8/10
grafika: 8/10
ogólnie: 8/10
ogólnie: 8/10
Przez większość czasu czytania recenzji uważałam, że ta dziewczynka jest wyjątkowo urocza, i dlatego nie zrozumiałam dlaczego niby miałaby być odrażająca. A potem zauważyłam odwłok. I, Boże, aż słabo mi się zrobiło. Wcześniej jakim cudem mi umknął, a kiedy zobaczyłam go w pełnej krasie na okładce drugiego tomu... Jako osoba z entomofobią po prostu wymiękłam. Wcześniej myślałam „Fajna kreska, fabuła niezła, może przeczytam“. Teraz jest to raczej „Lepiej nie czytaj, bo jeszcze zemdlejesz“ XD
OdpowiedzUsuńCo nie zmienia faktu, że historia wygląda ciekawie :D
Jak ja tęskniłam za twoimi recenzjami! <3
*to jednak był trzeci tom, nie drugi
UsuńPrzepraszam, że musiałaś przejść takie straszliwe rzeczy z mojej winy :D Nie widziałaś jeszcze owadziej Ogehy w samej mandze, oj nie widziałaś... I chyba lepiej, żebyś faktycznie nie zobaczyła.
UsuńJej, ktoś za mną tęsknił! :D
O, brzmi ciekawie :) Bohaterka osobliwa, przykuwa uwagę. Też nie zauważyłam odwłoku na początku, ale na szczęście nie mdleję od tego :P Fakt, że nie wyszło z tego ecchi i komedia, tylko mnie zachęcił. A że ino trzy tomy, to postaram się sięgnąć.
OdpowiedzUsuńNo i witamy z powrotem :D
Hihi, straszliwa mysza propaguje niszowe i dziwaczne mangi, hihi.
UsuńJak tak patrzę na komentarze, to my tu wszyscy tęskniliśmy za tą twoją propagandą :) Któż inny podrzucałby nam tytuły tak odjechanych serii ^^
UsuńCzuję się dumna, jednak na coś się przydaję :D
UsuńJaki uroczy robaczek~ Sam projekt bohaterki mnie zachęcił (lubię owady :D), recenzja tym bardziej, no i tylko trzy tomy, na pewno sięgnę.
OdpowiedzUsuńPoza tym fajnie Cię znowu czytać :3
Skoro lubisz owady, to Ogeha jest dla Ciebie idealna :)
UsuńCieszę się, że komuś podoba się moja pisanina, w trakcie przerwy od blogowania nie próżnowałam i mam wiele szkiców notek przyszykowanych :)
Czyli nam, czytelnikom, pozostaje czekać i zacierać ręce :D
UsuńNie wiem, czy to przetrwacie...
UsuńAż tak się będzie działo? To tym bardziej czekamy ^^
UsuńPowiem tak – przygotowuję notkę o najdziwniejszych hentajach, notkę o mrokach prostytucji w Japonii, notkę o dzikiej mandze ze zmianą płci i molestowaniem...
UsuńNo, czyli same ciekawe rzeczy.
UsuńNie mogę się doczekać <3
UsuńJa też nie zauważyłam tego odwłoku na początku Dx Ale przyznam że zainteresowałaś mnie, manga wygląda ciekawie :)
OdpowiedzUsuńOdwłok znienacka :D Jeśli odrzuca Cię sam jego widok, to lepiej nie bierz się za mangę, choć mojej koleżance, która za takimi stworami nie przepada, całkiem spodobał się robaczek.
UsuńJak można się znęcać nad taką ślicznotką??
OdpowiedzUsuńDzięki za recenzję, bo chętnie rzucę na to okiem, naprawdę podoba mi się projekt tej robaczkowej kosmitki!
No i oczywiście cieszę się, że wróciłaś! :D
Toż to robal, tfu! :D
UsuńMwehehe, jeszcze pożałujesz mojego powrotu.
Jest prześliczna, a robaki są fajne! XD
UsuńNie mogę się doczekać. >:D
Lepiej mi tu o Pandorze pisz >:)
UsuńZanim cokolwiek napiszę, muszę dorwać ostatni tom. :D
UsuńOczywiście najbardziej interesuje mnie relacja pomiędzy bohaterami, która wygląda na chorą i choć mam paniczny lęk przed wszelkim robactwem, to mangę i tak przeczytam :3
OdpowiedzUsuńKoniecznie napisz mi o swoich odczuciach!
UsuńHmmm, brzmi dość ciekawie, ale nie jestem jeszcze całkiem przekonana. Chyba po prostu będę musiała sprawdzić, jaka będzie moja reakcja na Ogehę.
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteś z powrotem. ^^
Błagam, jak będzie coś o pająkach to ostrzeż od razu, niestety też strasznie nie znoszę owadów i przy drugiej ilustracji już było mi niemrawo, a po ostatniej czuję, że już tego nie odzobaczę D: A szkoda, bo baaardzo ciekawie brzmi ta manga (lubię syndrom sztokholmski, lubię obłęd, to znaczy, lepiej w tekście, niż w życiu).
OdpowiedzUsuńOjoj, aż tak? A myślałam, że to ja nie lubię owadów. Hm, nie wiem, czy będzie coś o pająkach, sama się ich bardzo boję, toleruję jedynie Rachnerę z Monster Musume. Kiedyś ktoś powiedział, że nie ma czegoś takiego jak arachnofobia, jedynie jeśli ktoś lubi pająki, to jest arachnofilem, bo to normalne, że się tych skurwieli boimy XD
UsuńSzkoda, że jednak sporo osób nie przeczyta tej mangi ze względu na lęk przed owadami :<
"Jeszcze Mysza nie zginęła..."
OdpowiedzUsuńManga mnie zaintrygowała,może przeczytam... Mam pytanie : czytałaś może jakąś mangę Mayu Shinjou (a konkretniej Love Strip,Akuma Na Eros lub Love Celeb : King Egois)? Chciałabym poznać twoją opinię na temat tej aŁtorki.
Niestety, czytałam... Chciałam kiedyś bliżej poznać mangi tej aŁtorki, ale po Ai wo Utau yori Ore ni Oborero! stwierdziłam, że po prostu nie warto się męczyć i denerwować, dlatego wymienionych przez Ciebie mang nie znam za dobrze. Moja opinia na temat Mayu Shinjou? Romans, molestowanie, gwałt, molestowanie, ratunek przed bucami, wredny TróLow, molestowanie, a, no i trochę molestowania jeszcze.
UsuńNie no AŻ tak źle nie jest. Jest gorzej. O WIELE GORZEJ. Ostatnio miałam "przyjemność" przeczytać całe Akuma Na Eros i stwierdzam,że to jest takie...BEZNADZIEJNE! Do końca życia będę miała traumę. Ciekawostka - podobno aŁtorka za każdym razem jako głównego bohatera umieszcza swoją fantazję.
UsuńP.S. W opisie mang tej pani zapomniałaś jeszcze o patologii,praniu mózgu,seksie bez seksu,jedenastolatkach z biustem większym od mózgu (o ile one go mają) i co najważniejsze : piknych biszów z yaoi handsami przez których oplułam telefon kawałkiem pizzy.
P.P.S. Podobno od 2012 (czy tam 2011,nie pamiętam) ta aŁtorka pisze jaoje (bo nie można tego nazwać yaoi,to by była obraza dla gatunku)
To raczej powszechna praktyka, że te wszystkie bisze to wyśnieni mężczyźni autorek, takie życie :<
UsuńNajbardziej mnie zabiło to zmuszanie do seksu w tej mandze o gender bender, rozumiesz, on jest mężczyzną, ona ma swoje potrzeby, ona nie może mu kazać tak długo czekać, ona go dręczy na śmierć!
Czy ja wiem, czy cokolwiek jest w stanie obrazić jeszcze ten gatunek 8D
I tak najgorsze jest to,że znalazłam mangę (nie pamiętam tytułu) z gatunku shoujo,która opiera się na schematach jakie pisze Shinjou. W opisie czytam "Dedykuję tą mangę mojej ukochanej mistrzyni Mayu Shinjou,która wprowadziła mnie w cudowny świat romansów". Co trzeba mieć we łbie,żeby tak napisać?!
UsuńZawsze bisze w mangach są wyśnieni przez aUtorki,ale aŁtorka chyba powinna do psychiatryka trafić. Rozumiem,że mogą istnieć fani BDSM i masochizmu,ale w wyżej wymienionych przypadkach zgadzasz się na to co ci się stanie, nie jesteś zmuszany.
-_- Dlaczego to się dzieje, dlaczeeeego.
UsuńZ książkami dla młodych kobiet jest to samo, dokładnie to samo. Ludzie chyba nie potrafią dostrzegać patologii.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńYuhuu, powrót Myszyy, otwieramy picolo, wystrzeliwujemy fajerwerki, impreska na całego! >u<
OdpowiedzUsuńNie powiem, zainteresowała mnie ta manga, to, że to nie kolejne ecchi z owadem w roli głównej zachęca bardzo :D przeczytam, kiedy czas w końcu da się zaprosić na herbatkę i do mnie przyjdzie c":
Tylko ten sztokholmski syndrom... czemu mi to przypomina popularne ostatnio Killing Stalking? ;; bo z paru memów i obrazków, krążących w necie, wywnioskowałam, że tam też gościu znęca się nad porwanym,drugim gościem, a ten drugi nie ma jaj, żeby uciec ;; taa, aż przeczytam, żeby sprawdzić, czym się ludzie tak jarają, bo teraz poza boską kreską nie widzę sensu jarać się tym, że ktoś jest katowany, ludziee .-. A ty, Myszo? Czytałaś, słyszałaś, zamierzasz przeczytać? (wiem, tak trochę z dupy ten KS, alee noo xD)
I pozdrawiam, życzę zdania semestru i żeby już przerw blogaśka nie było! ;D
O kurczę, to zbyteczne, jestem przecież tylko myszą ;_;
UsuńMnie też przypomina to Killing Stalking :D Czytałam tę serię jeszcze zanim wybuchł szał na nią, to nie tyle syndrom sztokholmski i brak jaj, po prostu Yoonbum również nie jest zdrowy psychicznie i jest niebezpiecznym socjopatą, co udowadnia dobitnie choćby w najnowszym rozdziale, kiedy zabija dziewczynę zakochaną w Sangwoo. Tu nie chodzi o to, żeby jarać się tym, że ktoś jest katowany, to raczej duszna historia psychologiczna, myślę, że KS jest czymś więcej niż tylko rąbanką z takimi suuuper bohaterami do shipowania.
Jakie zbyteczne, panie, powrót myszy ważna rzecz! <3
UsuńHmm no dobra przeczytałam pare rozdziałów i ... To rzeczywiście jest o wiele bardziej mroczne i głębokie niż sądziłam o.x No ja zauważyłam, że nie tylko z Sangwoo jest coś nie halo już w pierwszym rozdziale. No bo.. Bum sie sam wepchał do tej piwnicy ja nie mogę ;; no nwm, still ship SangwooxPsychiatryk and YoonbumxWolność ( chociaż z tego ostatniego rozdziału, to chyba jednak YoonbumxPsychiatryk teszz) i czytam dalej C':
Nie powiem, wygląda to bardzo ciekawie + ma tylko 3 tomy, więc na pewno zerknę.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś :D.
Cieszę się, że ktoś cieszy się, że wróciłam :D
Usuń"Feels: the manga", ciesze się że czytałem to jak wychodziła skanlacja bo "na raz" tego bym nie wytrzymał wewnętrznie.
OdpowiedzUsuńCiesze się że dajesz recki tych mniej popularnych ale naprawdę DOBRYCH mang.
Solidny blog to i solidne recki ;3
Dziękuje
Krzysztof
Dziękuję :) Teraz mam w planie recenzję mniej popularnej, ale złej mangi, mam nadzieję, że jakoś mi to wybaczysz :D Będzie ciekawie.
UsuńA-ale to c-chociaż może Mecha mangi??
Usuń;___;
Im dziwniejszą mangę recenzujesz, tym zawsze mam większą ochotę, żeby ją przeczytać i tak też było z Ogehą. Mega creepy ten tytuł, ale nie pod względem tej motylo-dziewczyny, a tego kolesia, który ją "przygarnął". Psychol jak nic.
OdpowiedzUsuń