Jak widać, blog już od dawna jest martwy. Była to miła przygoda, pisać dla Was przez tyle lat. Niestety, wszystko kiedyś się kończy. Moje dane w zakładce ,,KONTAKT" nadal są aktualne, jeśli ktoś jest zainteresowany skontaktowaniem się ze mną.


czwartek, 31 grudnia 2015

2015 rok – Mangowe Podsumowanie

     Witajcie! Oto ostatni dzień wspaniałego roku 2015. Wydarzyło się wiele, przybyły do mnie moje pierwsze szczurki, przeprowadziłam się, założyłam Mangową Norkę... Właśnie, ja tu o mangach miałam mówić! W tym świecie to dopiero się działo, niestety, nie zawsze na naszych otakusowych twarzach malował się uśmiech. 


Najmangowszego Nowego Roku mysza Wam życzy!


1. ILOŚĆ WYDANYCH TOMIKÓW

Waneko – 112 tomików
Studio JG (56) + Osiem macek (2) – 58
JPF – 59
Kotori – 18
Yumegari – 13
Hanami – 6
Ringo Ame – 5
Taiga – 2

Razem: 273 tomy

wtorek, 29 grudnia 2015

Mangowe zdobycze! (grudzień)

     Jak tam po świętach, wiele mang udało się zdobyć? Tym razem wyjątkowo przed czasem prezentuję swoje nowe nabytki. Ostatnio mam duże opóźnienia mangowe, tak z miesiąc do tyłu, niefajnie. Jak światło z odległych gwiazd, mangi docierają do mnie z opóźnieniem :<  Mamy nowy szablon, juhu! Do tego założyłam fanpejdż Norki na fejsie, pokornie proszę o lajkowanie, będą tam różne spoko rzeczy. 


Ao no Exorcist #14
Kuroko's Basket #8
Gdy zapłaczą cykady. Księga uprowadzenia przez demony #1
Atak Tytanów #7
Berserk #6

wtorek, 22 grudnia 2015

Jak zbudować bombę. Recenzja X-Day


Pewnego dnia na szkolnym czacie spotkały się cztery osoby...


      Rika Saginuma vel 11 jest nastolatką, która z powodu kontuzji musiała opuścić drużynę lekkoatletyczną i nie potrafi już z powrotem wrócić do skakania wzwyż. Dziewczyna nie radzi sobie z nawałem zajęć, męczących uczniów najstarszego rocznika, do tego niedawno rzucił ją chłopak. Jej życie zupełnie się posypało i nie ma pojęcia, co ze sobą zrobić, pogrąża się w niechęci do całego otoczenia, skrywanej pod maską obojętności.

     Shimada Nanaka, znana w Internecie jako Polaris, to wrażliwa dziewczyna, która po lekcjach ubiera się w spektakularne gotyckie ubrania. Choć pozornie jest pewna siebie, cierpi na lęki społeczne, a w domu często kłóci się z ojcem. Fantazyjne stroje pomagają jej radzić sobie z problemami.

     Tsukumura Yumihiko piszący pod nickiem Mr.Money jest miłym i sympatycznym chłopakiem o rok młodszym od koleżanek z czatu. Choć wydaje się beztroski, on także ma powody, żeby przynależeć do grupy.

     Katano Reichi, kryjący się pod mianem Jangalian, to sfrustrowany i aspołeczny nauczyciel biologii, który szczerze nienawidzi swojej pracy, a zwłaszcza różnych powiązań  między ciałem pedagogicznym. Nie dajcie się zwieść pozorom, nauczyciele również mogą mieć ciężko i wielu z nich serdecznie nie znosi szkoły! Katano lubi tylko słodkie rzeczy, a jego uczniowie nie są uroczy, więc ich nie lubi. Proste. 

Tych zupełnie różnych ludzi połączył wspólny cel.
Jest nim... wysadzenie szkoły w powietrze.

niedziela, 13 grudnia 2015

Galopująca degrengolada. Inuyashiki – recenzja

     Wszyscy wiemy, kto może zostać głównym bohaterem mangi. Można być średnio atrakcyjnym lub powalać pięknością, być niskim lub wysokim, cichym lub hałaśliwym, to nie ma znaczenia. Najważniejsze jest to, żeby być młodym. Jeśli przekroczyłeś trzydziestkę (a nie jesteś jakimś nieśmiertelnym wampirem czy inną długowieczną istotą), to raczej masz małe szanse na wystąpienie w mandze. No, chyba, że historię o Tobie narysuje Hiroya Oku.






Tytuł: ,,Inuyashiki"
Autor: Hiroya Oku
Wydawca: Kodansha
Gatunek: akcja, science-fiction, tajemnica, okruchy życia, psychologiczny, dojrzały
Grupa docelowa: seinen
Ilość tomów: 4+






     Pan Inuyashiki swoje najlepsze lata życia ma już za sobą. W podeszłym wieku, wiadomo, przytrafiają się ludziom różne choroby. Na badaniu okazuje się, że nasz starszy pan jest chory na raka i zostały mu ledwie trzy miesiące życia. Nasz bohater obserwuje i rozmyśla. Niestety, wynik jest jasny – rodzina dawno przestała o niego dbać, dzieci są niewdzięczne, żona zrzędliwa. Pan Inuyashiki jest zmęczony i dogłębnie zasmucony, stwierdza, że najgłębsza więź łączy go chyba ze swoim psem. Postanawia wyjść z nim na spacer, a że różne przypadki chodzą po ludziach, natyka się na statek kosmiczny. UFO mało finezyjnie ląduje, zabijając naszego staruszka i jakiegoś młodego człowieka, który akurat stał obok, za jednym zamachem. Kosmici wpadają w panikę i trudno im się dziwić, tego nie było w planie, zaraz mogą nadejść Straszne Konsekwencje! Na szczęście kosmiczny Pomysłowy Dobromir wpada na pomysł – trzeba jakoś odbudować ciała biednych człowieków. Zostały tylko części od maszyn bojowych? Trudno, nada się i to!

środa, 2 grudnia 2015

Mangowe zdobycze! (listopad)

     Troszku mnie tutaj nie było, a sprawcami są próbne matury oraz Gravity Falls. Tak, oglądam kreskówki niepochodzące z Japonii. Tak, Gravity Falls (in Polisz Wodogrzmoty Małe) przebija większość anime, a także mang, które dane mi było poznać. Zapraszam wszystkich serdecznie do oglądania, zwłaszcza drugi sezon jest wspaniały, jestem wymagającym widzem, więc moja rekomendacja coś znaczy, tak się łudzę. Po dwóch miesiącach posuchy, w listopadzie wreszcie coś przybyło do mojej kolekcji, do tego osiągnęłam kolejny poziom wtajemniczenia i kupiłam swój pierwszy import. 


Kuroko's Basket #6,7
Pandora Hearts # 18,19
Ao no Exorcist #13
Blask ksieżyca #1
Sword Art Online #5,6
Kwiaty Grzechu #7
Powóz lorda Bradleya #1
Dziewczyny z ruin #1
Atak Tytanów #6
Atak Tytanów: Bez Żalu #2
Berserk #5
Prison School #1
Arigato #23
Otaku #56


niedziela, 15 listopada 2015

Tragedia antyczna w wydaniu azjatyckim. Kwiaty grzechu – recenzja


W recenzji zastosowałam zapis imion przyjęty przez wydawnictwo Kotori. 


     Słyszeliście o tych dziwnych bliźniakach Eun? Tak, z waszej szkoły. No, Sewa jest naprawdę piękna, ale nie róbcie sobie nadziei, jest okropnym odludkiem i ponoć ma dziwne upodobania. Nie żartuję, mam znajomą w ich klasie i mówi, że nasza piękność ma obsesję na punkcie swojego braciszka. Okropne, nie? Do tego ma mizofobię, wiecie, taki lęk przed brudem, mania czystości. Dziwadeł nie brak...





Tytuł: ,,Kwiaty grzechu"
Inne tytuły: ,,The Flowers of Evil"/,,Ak-eui Kkot"
Autor: Lee Hyeon-sook
Wydawca polski: Kotori
Wydawca oryginalny: Daiwon
Gatunek: tragedia, dramat, psychologiczny, dojrzały, romans, szkolne życie
Grupa docelowa: shoujo
Ilość tomów: 7
Cena okładkowa: 19,90zł





      Do jednego z koreańskich liceów przenosi się nastoletni Kihoon i na samym początku staje się świadkiem dwuznacznej sceny między dwójką innych uczniów. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ot, jakaś para miętosi się w krzakach, typowe realia szkolnego życia, gdyby nie to, że nasza dwójka okazuje się być rodzeństwem, które w dodatku Kihoon zna z podstawówki. Sewa i Sejoon to bliźnięta obdarzone anielską urodą, połączone specyficzną więzią. Spędzają ze sobą praktycznie każdą wolną chwilę i, choć nie są już dziećmi, śpią razem w jednym łóżku. Odgradzają się przez to od swoich rówieśników, tworzą swój własny świat przeznaczony tylko dla dwóch osób. Czy taki stan jest jednak właściwy? Jak długo można go utrzymać?

środa, 11 listopada 2015

Nie ratujmy świata. Hoshi no Samidare – recenzja

     Jeśli uważnie śledzicie polskie życie okołomangowe, zapewne wiecie, że istnieje mityczna Manga, Której Tytułu Nie Wolno Wymawiać. Jej fani słynęli z przeróżnych akcji mających na celu nakłonienie wydawnictw, a zwłaszcza Waneko, do wydania tego mrocznego dzieła w kraju cebuli i buraków. Niestety, owe zmasowane ataki odniosły skutek całkiem przeciwny od zamierzonego i teraz nikt nie chce nawet o tej serii słyszeć. Chodzą pogłoski, że w pewnych miejscach w Internecie można dostać bana lub ostrzeżenie za samo tylko wymienienie jej tytułu! W sekrecie powiem Wam, że zwie się ona Hoshi no Samidare i postanowiłam ją przeczytać. Tylko pamiętajcie, jeśli ktoś będzie pytał, to nic nie wiecie!






Tytuł: ,,Hoshi no Samidare"/,,Lucifer and the Biscuit Hammer" 
Autor: Mizukami Satoshi
Wydawca: Shonen Gahosha
Gatunek: komedia, akcja, romans, okruchy życia, fantasy, dramat, sztuki walki, przygodowe
Grupa docelowa: shounen
Ilość tomów: 10





     Każdy japoński rysownik wie, jak powinna zacząć się porządna manga. Przepis jest prosty, najpierw bierzemy zwyczajnego nastolatka, solidnie doprawionego nieśmiałością i nierozgarnięciem, następnie wrzucamy do jego szarego życia jakąś niezwykłą postać nie z tego świata, najlepiej cycatą i skąpo odzianą. Ewentualnie możemy postawić na drodze głównego bohatera jakieś śmieszne  lub dziwaczne stworzonko lub przedmiot, przez które w przyszłości zostaną nawiązane relacje z cycatą i skąpo odzianą postacią nie z tego świata. Mizukami Satoshi prawidła mangowego świata zna i rozpoczyna mangę w sposób bardzo sztampowy – do zwyczajnego studenta, zwącego się Amamiya Yuuhi, przybywa gadająca jaszczurka, która informuje go o niezwykle ważnej misji. Zagranie na miarę klasycznego shounena, jednak Hoshi no Samidare klasycznym shounenem nie jest.

poniedziałek, 2 listopada 2015

Dobre yaoice (3)

     Ja wiem. Wiem, że się opuszczam. Staram się nie opuszczać. Czekają recenzję. Wiele rzeczy czeka. Kotori zapowiedziało nowe śliczne yaoice, czekałam na nie od dawna. Byłam w Warszawie, poszłam zobaczyć, jak upada Yatta, wcale nie upadała. Piłam bubble tea z Nagishi i kawę ze geniuszami zła, tak własnie było, nie zmyślam. 


1. Kou Yoneda

     Kiedy pyta się fankę boys love o dobre autorki, w jej odpowiedzi zapewne padnie to nazwisko. Kou Yoneda specjalizuje się w tematach trochę poważniejszych, choć zawsze można też naprodukować mnóstwo djnów do Katekyo Hitman Reborn!. Na naszym rynku za sprawą Kotori pojawiły się jej trzy najpopularniejsze tytuły – obyczajowa jednotomówka Labirynt uczuć, zbiór miniatur NightS oraz nadal wychodzące Złamane skrzydła. To był dobry znak dla polskiego rynku boys love, bo to naprawdę interesujące, w miarę realistyczne i nieprzesadzone tytuły, których grupą docelową jest raczej josei niż shoujo. Ogromnie cieszy fakt, że w kraju, w którym rekordy sprzedaży biło Dia Game i Zakochany Tyran, znajdują się odbiorcy dla Yonedy, Miyamoto czy, z lżejszych autorek, Junko i Natsume Isaku. 



środa, 21 października 2015

Mroczna Japonia (2) – Teke-Teke

     W miarę postępu cywilizacyjnego wzrasta też liczba zagrożeń, to fakt raczej ogólnie znany. Co prawda nie grozi nam napadnięcie w nocy przez niedźwiedzia (chyba, że mieszkamy w Rosji), ale za to możemy zginąć w wypadku samochodowym lub wpaść pod pociąg. Właśnie to przydarzyło się bohaterce popularnej w Japonii w latach siedemdziesiątych creepypasty, młodej kobiecie, która wpadła na tory (inna wersja mówi, że została na nie przez kogoś wepchnięta) i przejeżdżający pociąg przeciął ją na pół. Przemieniła się w ducha, który ogarnięty mściwością, poluje na ludzi z kosą. Myślę, że skoro aż tyle w niej nienawiści i żalu do ludzi, to oznacza, że jednak ktoś ją pod ten pociąg wepchnął. 

https://inthedarkair.wordpress.com/2015/05/22/malicious-myths-teke-teke-%E3%83%86%E3%82%B1%E3%83%86%E3%82%B1/
SO KAWAII!

czwartek, 15 października 2015

Anime Jesień 2015 – Pierwsze Wrażenia

     Jak mysza powraca do oglądania anime, to robi to z wielkim hukiem i od razu rzuca się na siedem serii. Jestem zdania, że w każdym sezonie, choćby nie wiem, jak bardzo jałowy był, dla się zaleźć coś zdatnego do oglądania. Sezon jesienny, choć wszyscy wieszają na nim psy, nie jest wcale jakoś specjalnie słaby, przynajmniej dla mnie. Po obejrzeniu pierwszych odcinków kilku anime, postanowiłam zrobić o nich notkę. Jeśli chodzi o niszowe serie, to mysza nigdy nie zawodzi. Może macie podobne wrażenia? Może zdecydujecie się, czy oglądać daną serię, czy może nie?

1. Attack on Titan: Junior High



Gatunek: satyra/parodia, komedia
Długość: 12x24min.
Studio: Production I.G.




     Z popularnymi seriami tak bywa, że często dostają mnóstwo spin-offów, odcinków specjalnych i wszelakich innych dodatków. Nie inaczej jest z uberpopularnymi Tytanami. Tym razem dostajemy parodię, w której cała akcja dzieje się w szkole. Nie ma przecież nic bardziej swojskiego od placówek oświatowych, które z autopsji zna praktycznie każdy, chyba, że wychowywał się za murem razem z tytanami. Oczekiwań nie miałam żadnych, ale ogląda się całkiem przyjemnie. Po co zjadać ludzi, skoro ich benta są znacznie smaczniejszym kąskiem? Grafika w porządku, bez rewelacji, ale animacja i tak lepsza od tej w oryginalnej serii. Ta przeróbka jest całkiem zabawna, ale nie polecam oglądać, kiedy jest się zapatrzonym w Tytanów jak w ikonę, bo można dostać bólu odwłoka. PS To jest super.

Prognoza: Fajne uzupełnienie oryginalnej serii, prawdopodobnie pojedzie na jej popularności. Może być zabawnie.


niedziela, 11 października 2015

Pierwsze wrażenie – Subete ga F ni Naru: The Perfect Insider

      Czasem podczas oglądania odcinka anime mam w głowie tak wiele refleksji i komentarzy, że nie wiem zupełnie, co z nimi zrobić, postanowiłam więc, wzorem innych otakusów, dzielić się wrażeniami z pierwszych odcinków niektórych serii na blogasiu. W tym sezonie zdecydowałam się śledzić aż sześć anime, co jest dla mnie wielkim wyczynem, ponieważ dopiero co wróciłam do oglądania po ponad rocznej przerwie. Komercha komerchą pogania, ale nadal udaje się wyłuskać z każdego sezonu jakiś smakowity orzeszek i mam nadzieję, że Subete ga F ni Naru będzie właśnie takim małym mózgiem zamkniętym w skorupce. Za złą jakość zrzutów przepraszam, dopiero w połowie oglądania zorientowałam się, że oglądam w źle ustawionej jakości.


Subete ga F ni Naru: The Perferct Insider


wtorek, 6 października 2015

Dobre yaoice (2)

     To znowu mysza i jej yaoicowe obsesje! Dziś notka o autorkach tworzących mangi nieco poważniejsze. Pokornie proszę o wybaczenie, że nie czytałam wszystkich mang autorów, którzy znajdują się na tej liście. Mam nadzieję, że w przyszłości uda się mi to zrobić. Chciałabym też kiedyś dotknąć żywej ośmiornicy. Kupiłam sobie bento boxa w Tigerze i świętuję. 

1. Kano Miyamoto

     Oto autorka, która robi coś, co nie przystoi osobie zajmującej się tworzeniem mang z dziedziny boys love – ona... ona podejmuje temat homoseksualizmu samego w sobie i problemów z identyfikacją własnej orientacji! Straszne, straszne. Pod tym względem wyróżnia się zwłaszcza Rules, trzytomowa pozycja, uznawana za najlepsze dzieło Miyamoto. Muszę przyznać, że to faktycznie coś dobrego. O bohaterach znanych z tej mangi opowiada również Hydra i Lovers and Souls, z którymi jeszcze nie miałam okazji się zapoznać, czytałam za to przyjemną jednotomówkę Make Me Happy. Za Miyamoto stoi jeszcze naprawdę ładna kreska i umiejętność rysowania dojrzałych postaci. Straszne, straszne. W dorobku mangaczki znajdziemy wiele dobra, a zwłaszcza takie mangi, w których BL zmieszane jest z magicznym klimatem i tajemnicami, jak choćby Nemureru Tsuki i Night Walk. O to pierwsze udało się ubłagać Kotori, które wyda je już w przyszłym roku, wariuję ze szczęścia, tańczę, krzyczę do garbatego księżyca! Teraz ładnie proszę o Rules, wtedy poczuję się bardziej kompletna, a gdy wydadzą więcej jej tytułów, to będę kompletna w 70% , nie wolno, by mysza była niekompletna. 

czwartek, 1 października 2015

Cycki i szpicruta. Prison School/Kangoku Gakuen – recenzja

     Jaka jest najstraszniejsze miejsce, w którym praktycznie każdy z nas musi lub musiał przebywać przez naprawdę duuużo czasu? Szpital, a może gabinet dentystyczny? Biuro Urzędu Skarbowego, który wzywa z powodu jakiś nieprawidłowości? Nie, moi drodzy, istnieje coś znacznie gorszego, a mianowicie szkoła. Ona męczy codziennie, a większość pozostałych potwornych rzeczy wyciąga po nas łapy znacznie rzadziej. Placówki oświaty kojarzą się wielu z nas z więzieniem, z którego nie ma wyjścia i trzeba wykonywać ciężką pracę umysłową, pod nadzorem straż... nauczycieli*. Czy szkoła może bardziej przypominać pudło? Okazuje się, że tak.






Tytuł: ,,Kangoku Gakuen"/,,Prison School" 
Autor: Akira Hiramoto
Wydawca: Kodansha
Gatunek: ecchi, komedia, szkoła, romans, satyra/parodia
Grupa docelowa: seinen
Ilość tomów: 18+

   

sobota, 26 września 2015

Ulubieni rysownicy (2) – Sawasawa

     Mysza swego czasu nazywana była mistrzem zerochana, ponieważ potrafiła znaleźć na tej stronie niemal wszystko. Pewnego dnia podczas rutynowych przeszukiwań trafiła na naprawdę ładny obrazek, nietuzinkowy, który wzbudził jej ciekawość (dla zainteresowanych – TO był ten obrazek). Poszła jego tropem i znalazła ogrom ślicznych rysunków, których autorem okazała się Sawasawa*.

Często przewijają się motywy parasoli, plecaków/teczek, ubrania postaci też są w charakterystycznym stylu.

poniedziałek, 21 września 2015

Jak zasłynąć w Internecie. Dead Tube – recenzja

   Hej, wiecie, że dzisiaj mysza wkroczyła w dorosłość? Teraz mogę już czytać w pełni legalnie te wszystkie okropne mangi, o których tutaj piszę. To były najbardziej mysie urodziny w moim życiu. Dostałam między innymi tort w kształcie myszy, kartki z myszami i cudne kolczyki myszy. Czas by podsumować swoje życie.

     Kupcie koniecznie Otaku, pojawiła się w nim moja recenzja mangi Jak zostałam bóstwem!?, która została recenzją numeru (sława, pieniądze i wielka kariera) i napiszcie mi o swoich odczuciach.

A teraz recenzja, bardzo gore i ero recenzja.


  Świat wcale nie jest przyjaznym miejscem do życia. Wszystkie organizmy na naszej planecie ukształtowała nieustanna walka o przetrwanie, która nadal rzeźbi sobie w materii życia. Efektem trwających miliony lat zmagań jest tkwiący głęboko w zwierzętach instynkt, który nakazuje w pewnych okolicznościach uciekać i szukać schronienia, ale niesie też ze sobą często pragnienie walki i zabijania. Nawet nasi najbliżsi krewi, szympansy, których przywykło się uważać za spokojnych owocożerców, urządzają krwawe polowania na inne małpy – gerezy rude, oraz łapią w celach spożywczych pisklęta ptaków i żaby. Nic dziwnego, że również ludzie mają w sobie atawistyczną żądzę krwi i dominacji...






Tytuł: ,,Dead Tube"
Autor: Yamahuchi Mikoto, Kitakawa Touta
Wydawca: Akita Shoten
Gatunek: horror, dramat, tajemnica, gore, romans, ero-guro, szkoła
Grupa docelowa: shounen
Ilość tomów: 2+






środa, 16 września 2015

Dobre yaoi (1)

     Pod notkami o dziwnych yaoicach dopominaliście się o zestawienie dobrych mang z gatunku boys love jako przeciwwagę, bo takie niewątpliwie istnieją. Przyznam, że już wcześniej miałam w planach napisanie takiego postu, dlatego jeszcze bardziej utwierdziliście mnie w przekonaniu, że byłby on potrzebny. W przeciwieństwie do poprzedniej listy, w tym przypadku będę umieszczać na liście nie tytuły, a autorki, które według mnie tworzą niezłe mangi o miłości męsko-męskiej. Nie jestem wybitną specjalistką w tej dziedzinie, przeczytałam pewnie jakieś sto pięćdziesiąt tytułów, a w obliczu ton mang, które przewalają inni, to naprawdę okazuje się być niewielką liczbą, postaram się jednak zaprezentować parę autentycznie fajnych autorek. Wybaczcie mi, że nie czytałam wszystkich pozycji od wymienionych mangaków. Kolejność czysto przypadkowa. 


1. Shoowa

     Mangi  autorki z kupą w avatarze (naprawdę, nie wiem, co Japończycy mają do tych odchodów, widziałam ostatnio pluszowe kupki i to było złe) zostały mi polecone jako Takie, Które Mają Fabułę i muszę przyznać, że coś w tym jest. Kierowane są jednak do nieco młodszej grupy wiekowej, niż choćby tytuły Yonedy. Z boys love Shoowy podobało mi się zwłaszcza Koujitsusei no Tobira i Jin to Neko wa Yobu to Konai, które dzieją się w tym samym uniwersum. Półświatek kwitnie! Całkiem niezłe jest też NON Tea Room w klimatach okołomuzycznych. Dużo dobrego słyszałam też o absurdalnej komedii Iberiko Buta to Koi to Tsubaki i Ninii no Mori, zresztą temu drugiemu dam propsy za samą jeno okładkę. Shoowa ma jednak w swoim dorobku też jeden tytuł, który prawdopodobnie niedługo zawita na tę drugą, mroczną listę. Buahahaha. 


piątek, 11 września 2015

Mroczna Japonia (1) – dzieciobójstwo w roku Ognistego Konia

     Na blogach mangowych co jakiś czas pojawiają się zbiory różnistych ciekawostek o tych dziwnych Japończykach, którzy mają mundre toalety i tysiące smaków Kit Katów. Czasem udaje się znaleźć wśród nich jakąś naprawdę interesującą, nową informację, ale zwykle są one oklepane i znane niemal każdej osobie zainteresowaną Wschodnią Azją. Postanowiłam pójść za tłumem i też pisać o ciekawostkach dotyczących Kraju Wschodzącego Słońca, ale zrobić to trochę inaczej i skupić się na jego drugim obliczu, które jest tak mroczne jak ciemna strona Księżyca. Czasem sięgnę po jakieś popularne creepypasty, czasem po straszne historie, które wydarzyły się jak najbardziej naprawdę i są okropniejsze od fikcji. Mam nadzieję, że spodobają Wam się te notki i będziecie je czytać z zainteresowaniem (^.^) Widzicie, nawet użyłam specjalnej japońskiej emotki.


     Zastanawialiście się kiedyś, jak duży wpływ na nasze życie mogą mieć przesądy? Gdzie przebiega granica między rozsądkiem a wiarą w zabobony? Czy zmieniane trasy, żeby nie przejść pod drabiną, unikanie trzynastki może mieć w pewnym momencie jakieś większe dla nas znaczenie i spowodować zmiany w życiu? Kiedy przychodzi opamiętanie i stwierdzenie, że wszystko gdzieś się kończy i nie będziemy robić czegoś tylko dlatego, że wymyślona tradycja tak nakazuje?
   
http://sta-nippon.com/A-GENEKI/214-KYUDAI/214-TANUSIMARU.html
Rzeczona stacja w kształcie kappy :D
Wydawałoby się, że Japończycy to dość rozsądny naród, który twardo stąpa po ziemi i pracuje nad osiąganiem wyżu gospodarczego, a zwłaszcza nad wymyślaniem różnych śmiesznych gadżetów elektronicznych. Kiedy jednak przyjrzymy się dokładniej tej specyficznej nacji, dostrzeżemy jej umiłowanie do tradycji, która przeplata się w kraju skośnookich z codziennością. Stacja w kształcie demona kappy jest idealnym przykładem zlania się nowoczesności ze światem dawnych wierzeń. Jeśli to zauważymy, nie dziwi nas tak bardzo fakt, że Japończycy są naprawdę przesądni. W szpitalach i budynkach użytku publicznego często brakuje pokoi i pięter o numerze cztery, bowiem cyfra ta jest odczytywana w ichnim języku jako ,,shi", a słowo to oznacza też śmierć. Gusła towarzyszą nam też przy posiłku – zakaz pozostawiania pałeczek wetkniętych w pożywienie to tylko wierzchołek góry lodowej. O ile wiara w to, że kiedy swędzi Cię nos, to Twój znajomy będzie miał dziecko, nie jest zbyt szkodliwa, to okazuje się, że japońskie przesądy mogą zajść w naprawdę niebezpieczne rejony...

     Na pewno wiecie, że tradycyjny chiński horoskop nie dzieli roku na części określane wchodzeniem Słońca w określone strefy na ekliptyce, ale przypisuje określone atrybuty do danego roku. Obecny to  na przykład rok Ziemskiej Owcy, a ja urodziłam się w roku Bawołu. Całe szczęście, że nie był to rok Ognistego Konia, a ja nie jestem Azjatką, tylko stuprocentową Polką. Dlaczego? Bo mogłabym nigdy nie mieć możliwości tworzenia tego uroczego blogasia. Wedle przekazywanych od wieków prawideł, dziewczę urodzone w roku Konia, którego atrybutem jest ogień, będzie obdarzone naprawdę ognistym temperamentem i nie zazna wiele radości w życiu. Wiadomo, idealna Japońska żona powinna być układna, cicha, pracowita, uległa, słodka, dziewczęca... Na pewno nie powinna być wybuchowa, a już zwłaszcza posiadać własnego zdania! Trzeba koniecznie zapobiec tragedii.


     Ostatnim rokiem Ognistego Konia był rok 1966. W tym roku w Japonii wydarzyło się coś naprawdę dziwnego – odnotowano spadek urodzin aż o jedną czwartą. Sporo. O dziwo, podobne zmniejszenie się liczby urodzonych noworodków zarejestrowano także wśród japońskich rodzin emigrantów zamieszkałych na Hawajach i w Kalifornii. Czyżby jakaś przedziwna epidemia? Sprawka kosmitów? Zainteresowała się tym badaczka Kanae Kaku, która przeanalizowała wskaźniki zgonów spowodowanych różnymi powodami i doszła do mrożącego krew w żyłach wniosku – wskaźnik zgonów noworodków płci żeńskiej był znacznie wyższy niż płci męskiej.

    Około pięćdziesiąt lat temu nie istniały precyzyjne metody określania płci płodu, dlatego jedynym sposobem na pozbycie się dziecka, które miało mieć nieszczęśliwe życie przez urodzenie się w złym czasie, było uśmiercenie noworodka tuż po porodzie. Noworodka, który w odróżnieniu od płodu w pierwszym trymestrze ciąży, posiadał już wykształcony układ nerwowy, działający mózg, świadomość i, co wynika z powyższych, potrafił w pełni świadomie odczuwać ból. Tak, tysiące japońskich dziewczynek zostało zabitych tuż po swoich narodzinach przez własną rodzinę z powodu zabobonu. Rok Ognistego Konia wypada raz na sześćdziesiąt lat. Następny będzie już 2026. Ciekawe, czy historia znowu się powtórzy? A może Japonia wykonała krok naprzód? Szkoda, że prawdopodobny brak kontynuowania dzieciobójczej tradycji będzie spowodowany możliwością rozpoznania płci płodu przed jego rozwinięciem, a nie zmianą w japońskiej mentalności, która nakazuje zabić dziecko w obawie przed mityczną klątwą.


niedziela, 6 września 2015

Denerwujące motywy w yaoi

     To niemożliwe, by w świecie tak bogatej popkultury stworzyć coś całkowicie oryginalnego. Zwłaszcza w krainie  mang powstało wiele schematów, które wciąż i wciąż są wykorzystywane, a czytelnicy z radością to kupują. Szczególnie widać to, gdy mówimy o specyficznym gatunku, jakim jest yaoi. Mamy ogromny ocean tytułów, które w zasadzie są niemal takie same. Cóż, przecież to samo dzieje się w przypadku romansów... Ale yaoi boli bardziej. Yaoi ZAWSZE boli bardziej. To miał być wstęp, ale nie wyszedł, wybaczcie. Spójrzcie sobie na listę najbardziej denerwujących motywów w yaoi. Śmieszkowe nazwy wielu z nich krążą w fandomie od dawna, więc nie są one wytworem mojej inwencji twórczej, niestety. Nie wiem dlaczego ten blog stał się blogiem o tematyce okołoyaoicowej. Nie wiem. 

1. Kocham, więc Gwałcę

     Jeden z najbardziej znienawidzonych przeze mnie motywów, niestety, również jeden z najpopularniejszych. Bardzo męski seme nie może utrzymać swoich żądzy na wodzy i myśli tylko dolną częścią ciała, a ten powabny uke tak go wodzi na pokuszenie urodą i słodkością... No przecież tak go kocham, że nie mogę się dłużej powstrzymywać, on też na pewno tego chce, tylko udaje, że mu się to nie podoba, przecież zawsze się trochę gwałci, co nie? To wszystko z miłości! Najgorsze jest to, że następstwem KwG jest zwykle



wtorek, 1 września 2015

Mangowe zdobycze! (sierpień)

     Zauważyliście zmianę nagłowka? Jest genialny, prawda? Zawdzięczam go kochanej Nagishi, która wreszcie założyła fanpage, lajkujcie! Męczyłam ją i męczyłam, a efektem cierpienia biednej Nagyszy było to cudo.

     Jak tam się czujecie po zakończeniu wakacji, uczniowie? Źle, bardzo źle czy piekielnie źle? Studentów mających miesiąc wolnego serdelecznie pozdrawiam, osoby pracujące, które wolnego nie mają, pozdrawiam jeszcze serdeleczniej. Z tego powodu, że jestem w klasie maturalnej, będę miała mniejsze możliwości niż do tej pory i notki będą pojawiać się odrobinę rzadziej, a na komentarze na Waszych blogasiach prawdopodobnie będę odpowiadać z kilkudniowym opóźnieniem. Przepraszam, ale postaram się, żeby ciekawych notek nie zabrakło! Dzisiaj podsumowanie sierpniowe, jego również nie miało być, ale różne wypadki chodzą po ludziach. Dziwny stosik, nieprawdaż? 


Dewon Szczur 
Beautiful Days #1
Keep Out #1
Wampirzyca Karin #2-7
przypineczki: Ulquiorra mój pan, yaoicowy Ichigo i Hichigo 

niedziela, 23 sierpnia 2015

Historia pewnych zwłok. K no Souretsu – recenzja

    Sąsiad to dziwny zwierz. Prawdopodobnie nigdy nie sypia, hałasuje o najróżniejszych porach, zawsze chce coś pożyczyć, ale oddać to już niekoniecznie. Jesteś pod jego czujną obserwacją dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Na domiar złego często wygląda podejrzanie, prawdopodobnie trzyma w piwnicy zakonserwowane ciała ofiar mafii. Choć sąsiedzi fizycznie są stale blisko nas, to tak naprawdę często nie mamy pojęcia, kto właściwie mieszka za ścianą lub płotem. Co lubi robić, jakie zwierzęta mu się podobają, co robił w przeszłości, jakie są jego marzenia, czy ma dużą rodzinę, jakie ma poglądy... To wszystko często skryte jest za zasłoną tajemnicy, którą to zasłonę Maki Kusumoto w swojej mandze K no Souretsu stara się uchylić.

 





Tytuł: ,,K no Souretsu"/,,The Funereal Procession of K" 
Autor: Maki Kusumoto
Wydawca: Shueisha
Gatunek: dramat, tajemnica, psychologiczny, 
Grupa docelowa: josei
Ilość tomów: 2






czwartek, 20 sierpnia 2015

Naprawdę dziwne yaoice (3)

     Nachodzi kolejna porcja szalonych gejowych mang. Moi drodzy, będzie naprawdę nieźle, ale nie bójcie się, notka o dobrych pozycjach boys love właśnie się tworzy, chyba nawet wyjdzie z niej kilka postów. Wiecie, że mysza jest potworem i potrafi usiąść i napisać dziesięć notek naprzód? Serio, zrobiłam to i nie mogę uwierzyć. Do tego w Biedronce rzucili sobę i różne takie rzeczy niby z Azji, więc postanowiłam kupić sobie pałeczki i pierwszy raz w życiu poudawać, że jestem taka dżapaniz.


     Zrobiłam sobie danie, które łączy polskie żarcie z japońskim żarciem. Polskie żarcie reprezentowały warzywa na patelnię i wieprzowe mięcho, a japońskie soba oraz przyprawa. Makaron gryczany smakuje niemal tak samo jak zwyczajny. Pierwszy raz jadłam coś pałeczkami i o dziwo poszło mi w zasadzie bezproblemowo. Może nie jestem aż tak beznadziejną niezdarą. Zmieniają trochę smak jedzenia, bo czuć posmak drewna bambusowego.


  A to przykład idealnego połączenia polskości z dżapanizem. Soczek herbaciany inspirowany Japonią wyprodukowany w Polsce! Naprawdę dobry.

A teraz do rzeczy...


1. Boku no Chopin
Kotori Momoyuki

So kawaii Chopin uke!
      Japończycy mają dość duży dystans do odległej historii*, co można wywnioskować po ilości frywolnych anime z poprzerabianymi postaciami z dawnych epok, często zamienionych w ponętne dziewczęta. W Kraju Wschodzącego Słońca dużą popularnością cieszą się też utwory bliskiego naszym sercom Fryderyka Szopena. Biorąc pod uwagę te dwa fakty, nie powinno dziwić, że ktoś postanowił stworzyć mangę z wielkim kompozytorem w roli głównej. Nie powinno, ale gdy przyjrzymy się jej bliżej, nie damy rady powstrzymać opadu szczęki. Tak, moi drodzy państwo, to jest boys love. Tak, z Szopenem turboukesiem i Lisztem w rolach głównych. Co prawda nie jest to yaoi, tylko shounen-ai, ale jego koncept jest tak szkolny, że na tej liście znaleźć się musiało. Od patrzenia na super uke Fryderyka (klik, jeśli masz mocne nerwy) człowiekowi robi się tak jakoś gorzej, niby się uśmiecha pod czas czytania, ale jednak w środku jest martwy (klik, jeśli masz naprawdę, naprawdę mocne nerwy. Intrygujący jest też proces starzenia, który w tej mandze po prostu najwyraźniej nie zachodzi, biorąc pod uwagę dobiegającego czterdziestki Liszta, który wygląda jak młody, zwiewny bishounen. Po zapoznaniu się z tym tytułem na usta ciśnie się tylko jeden komentarz – ideał sięgnął bruku.

piątek, 14 sierpnia 2015

Dlaczego ludzie porównują Gangsta i DOGS? (Mangowe Pojedynki 1)

     Pytanie to, w tytule postawione tak śmiało, choćby z największym bólem rozwiązać by należało. Na pewno słyszeliście narzekania mangowców, że Gangsta, która ostatnio zyskała dużą popularność i zapowiedziano jej wydanie w Polsce, jest niebezpiecznie podobae do DOGS, mangi autorstwa Shirowa Miwy. Jakie podobieństwa każą przeciętnemu odbiorcy porównywać te dwa tytuły? Postaram się to wyjaśnić. Mysza zawsze na czasie, moi drodzy. Z góry ostrzegam, że choć DOGS znam dogłębnie, to jeśli chodzi o Gangstę, oglądam tylko anime, a mangę znam dość pobieżnie, jednak pozwoli mi to jeszcze lepiej wczuć się w rolę osoby, której kontakt z tą serią rozpoczął się niedawno.


http://www.zerochan.net/1908328 by Nyoronyoro

niedziela, 9 sierpnia 2015

Karnawał nowości Waneko – podsumowanie

     Karnawały nowości Waneko, choć bywają żartobliwie nazywane ,,Dniami Kobiet", to coś, na co większość mangowców czeka z utęsknieniem. Nie wszystkim podoba się rozwlekanie zapowiedzi na kilka dni i woleliby otrzymać wszystkie informacje jednocześnie, inni zaś uważają, że obecna forma powoduje większe napięcie u oczekujących i pozwala przetrawić sobie każdy tytuł po kolei, chroni też serwery przed przeładowaniem. Zdania są podzielone, mnie osobiście Karnawały bardzo się podobają i często sporo tytułów z nich trafia na mój regał. A jak było tym razem? Czy Waneko udało się czymś mnie zaskoczyć? Jak było z Wami?

1. Vitamin – dramat

Autor: Suenobu Keiko 
Ilość tomów: 1 (Jednotomówka Waneko)
Gatunek: okruchy życia, dramat, szkoła, psychologiczne
Format: powiększony, 135 x 195mm, obwoluta
Cena: 19,99zł
Data premiery: 26 kwietnia 2016

Czy kupię? Jasne, że tak!


     Nie spodziewałam się, że nowość ogłoszona już pierwszego dnia tak mnie ucieszy. Oto przed Wami historia o dziewczynie, która jest prześladowana w swojej szkole i walczy o to, by móc godnie żyć. Czytałam tę historię już jakiś czas temu i była całkiem niezła. Oczywiście, akcja leci trochę zbyt szybko, ale trzeba przecież jakoś wszystko upchać w jednym tomie. Bardzo brakowało mi takich psychologicznych mang na naszym rynku, mam nadzieję, że Waneko sięgnie też po sześciotomowy Limit tej samej autorki, który jest naprawdę udany. Chciałabym, żeby Vitamin rozeszło się jak świeże bułeczki, przecież witaminki są ważne dla zdrowia!


czwartek, 6 sierpnia 2015

Naprawdę dziwne yaoice (2)

     Myśleliście, że to już koniec yaoiców, które powodują drgawki pajęczynówki? Myliliście się! Pomysłowość autorek mang z gatunku boys love nie zna granic i jestem pewna, że ta lista tak naprawdę mogłaby się ciągnąć w nieskończoność. Głęboko żałuję, że nigdy nie uda mi się dotrzeć do wszystkich tytułów z wątkami miłości męsko-męskiej, które wywołują osłupienie powiązane z fascynacją na twarzach czytelników, ale obiecuję, że zrobię, co mogę, aby dostarczyć Wam źródła lolcontentu pierwszej jakości. Jestem wdzięczna za wszelkie szalone yaoice, które polecaliście w komentarzach, mam nadzieję, że podeślecie mi jeszcze sporo mózgotrzepów! Waham się, czy zacząć wciągać na listę tytuły czysto hentajowe i doujiny...  Myślę, że oryginalne projekty, które udają, że tu nie chodzi tylko o jedno, są lepsze do załamywania się nad nimi. Jak myślicie?



1. Kudan no Kuroneko
Mizukami Shin

Tak jak poprzednim razem, zestawienie również otwiera manga Mizukami Shin. Szczerze mówiąc, pozycjami jej autorstwa mogłabym bez najmniejszego problemu zapełnić całą listę. Ach te fetysze, wyniośli i zimni wojskowi*... Tutaj jednak ich nie uświadczymy, bo to Mizukami w wydaniu bardziej komediowym niż zwykle, ale za to równie mózgotrzepnym. Gwałt za pomocą szczurzych ogonów, cudowne dziecko dwóch pedałów zrodzone z czystej miłości, które nawet jeść nie potrzebuje, nie defekuje... Wygodne, prawda? W ogóle coś dużo tu tych cudownych dzieci. Jestem srodze zagniewana, ponieważ manga robi strasznie zły PR szczurom, na szczęście jest też siedliskiem najwspanialszej postaci ever, dla której warto to przeczytać. Ukłońcie się przed wielkim, lisim bóstwem o imieniu Konosuke!

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Mangowe zdobycze! (lipiec)

     Jak tam nastroje, gdy połowa lata już za nami? Okropne uczucie pisać podsumowanie takiego miesiąca, to jak tańczyć sobie po śliskim grzbiecie orki, świadomość zbliżającego się mrocznego końca jest paraliżująca. Niedawno zarzekałam się, że w lipcu nie będzie u mnie żadnych nowych mang, zbiorowe zamówienie we wrześniu, te sprawy, ale rzeczywistość miała inne plany. Nie dość, że wpadły nowe mangi, to jeszcze dwa breloczki. W tym miesiącu utwierdziłam się w przekonaniu, że zamawianie w Yattcie to zły pomysł i już chyba nigdy nic u nich nie kupię, bo trzy razy robiłam u nich zakupy, i za każdym razem były jakieś problemy. Limit szans wyczerpany, game over.


Kuroko's Basket #5
Ao no Exorcist #12
Złamane skrzydła #1-2
Jak zostałam Bóstwem!? #1-2
Spice&Wolf #5-6

piątek, 24 lipca 2015

Mangowa kolekcja. Stan lipcowy

     Wszyscy wrzucają sobie ostatnio na blogi zdjęcia swoich mang, płyt, figurek, ślicznych przedmiotów z Japonii, a ja czytam to, oglądam piękne fotki czuję się gorsza. Poczucie wykluczenia to poważny problem, a ja chciałabym temu zapobiec, bo człowiek to zwierz społeczny, tak jak szczur, a ja kocham szczury. Rozumiecie więc, dlaczego musiałam wyjąć wszystkie mangi, magazyny i książki okołojapońskie z regału i poukładać je na podłodze? Regalik też musiałam dokładnie obfotografować, przed wybebeszeniem, rzecz jasna. 


     Tak właśnie wyglądają moje zbiory. Mangi, manhwy, light novel, książki, zakładki, magazyny, plakaty, koszulka, kubek, długopis... Tylko przypinek brakuje, ponieważ są przypięte, a jeszcze tak bardzo nie czuję się zdesperowana, żeby je odpinać.

niedziela, 19 lipca 2015

Naprawdę dziwne yaoice (1)

     Ostatnio na naszym rynku zaroiło się od pozycji, w których jeden pan drugiemu panu robi różne rzeczy. Niestety, wiele z mang boys love, które dostajemy, wysokim poziomem nie grzeszy. Ludzie załamują się, patrząc na komercyjny sukces Dia Game, płacząc, że równie marnego yaoica ze świecą, ba, latarnią morską szukać, przecież tyle fajnych tytułów dookoła. Nie sposób nie przyznać im racji, ja jednak trochę heheszkuję sobie pod nosem, bo czytając dziesiątki różnych yaoiców w internetach, natknęłam się na takie, które biją na głowę historię o zniewieściałym wampirze, jeśli chodzi o dziwność i marność. Umiem czerpać z nich lolcontent, ale uprzedzam, że pisać o nich jest naprawdę ciężko i przepraszam z góry za rozjechane opisy. Jesteście gotowi na listę kilku tytułów boys love, które rozmiękczą Wasze mózgi i przepuszczą je przez wyżymaczkę? Kolejność całkiem przypadkowa. 

1. Aigan Shounen 
Mizukami Shin

     Zaczynam z naprawdę grubej rury. To jedna z tych pozycji, podczas czytania której zastanawiacie się nad tym, czy związek może być jeszcze bardziej patologiczny. Mamy chłopca, który doświadczył przemocy domowej, ale pewnego dnia los postawił na jego drodze tajemniczego barona. Baron kradnie chłopca do swojej posiadłości, gdzie czyni go swoim psem i męczy na wszelkie możliwe sposoby, ale to z miłości. Z ostatnich stron dowiadujemy się, że nasz biedny uke dorósł i stał się rasowym seme. Hehe, śmiesznie. W gratisie dostajemy dwóch młodzieńców w damskich szatkach, chytrego lekarza i milczącego strażnika. Gdy przebrniemy przez te straszne rzeczy, to okazuje się, że jeszcze czeka nas oneshot, w którym możemy poznać przeszłość małomównego strażnika i to dopiero jest ostra jazda.


wtorek, 14 lipca 2015

Ślimak na herbatę. Recenzja

     Tak jak zapowiadałam, blog mój wzbija się na wyżyny sztuki blogerskiej, dlatego zaraz ujrzycie recenzję ślimaka herbacianego. Nie mówcie, że to idiotyczny pomysł, w sensie recenzja, bo sami pisaliście, że chcielibyście mieć takiego ślimora, a ja słucham swoich czytelników i temat Wam przybliżę.

     Gdy przeglądając ofertę pewnego kluskowego sklepu, ujrzałam nazwę ,,ślimak na herbatkę" bardzo się zdziwiłam, bo ciężko domyślić się, co wspólnego ma ślimak i herbata. A jednak! Bardzo podziwiam ludzi, głownie za ich inwencję twórczą i jestem dumna, że przynależę do gatunku, który wpadł na pomysł stworzenia silikonowych nakładek na kubek, wokół których owija się nitkę od torebki z suszem, żeby nie uciekała. Podobno to azjatycki pomysł. Ładne i praktyczne!

Nie dość, że ładnie wyglądają, to jeszcze pilnują torebki herbacianej!

     Moje ślimaczki przywędrowały ze sklepu Dango, ale bez problemu można je też dostać na amazonie czy ebayu, jednak wtedy będzie to dużo droższa i bardziej skomplikowana zabawa, a produkt ten sam. Gatunek ślimak herbaciany występuje w kilku odmianach barwnych, od odcieni niebieskiego, przez pomarańcz, róż i czerwień do zieleni. Poza, w której uchwycono nasze brzuchonogi, jest bardzo dynamiczna, wręcz widać, jak szukają kolejnego miejsca, na które mogą wpełznąć.



Idealne rozwiązanie dla samotnych, nie pijesz herbaty sam, ale ze swoim przyjacielem ślimakiem!


Krytptoreklama herbaty Teekanne i
kubka z Hatsune Miku.


     Ślimaczki są wykonane z miłego w dotyku silikonu i od czułek do końca nogi mierzą około czterech centymetrów. Niestety, widać, że jest to typowa masowa robota, bo wokół oczek widać nadlewki materiału, jednak można sobie z tym poradzić, jeśli ma się nożyczki i mocne nerwy. Ja mam. Malutkie mięczaki pasują na każdy kubek, do tego nie zsuwają się i trzymają całkiem mocno jak na tak malutkie stworzonka. Nie wolno nie doceniać ślimaków, są bardzo silne, zaufaj mi, jestem bio-fiz-chemem. 

     Podsumowując, oto kolejny gadżet, który umili życie, niedrogi, 2,20 zł za sztukę, kolorowy, sympatyczny, do tego ponoć koncepcja from Asia. Kupujcie to, ja kupiłam i jest mi wstyd, że wydaję pieniądze na ślimaki, które siedzą na kubku i pilnują torebki, proszę, nie chcę być sama w tym szaleństwie. 



piątek, 10 lipca 2015

Magią i mieczem. Recenzja Witchcraft (hentai)

     Pamiętacie Bible Black? Jeśli należycie do miłośników hentai, to wstrząśniecie się z oburzeniem, bo niemożliwe, żeby nie znać żelaznej klasyki tego specyficznego gatunku. Jedna z części tego cyklu została nawet swego czasu wydana w Polsce, co wyraźnie świadczy o popularności. Teraz w naszym kraju ciężko o jakiekolwiek pozycje w tych tematach, czy to o mangę, czy anime. Pewne wydawnictwo postanowiło jednak wyjść z odważną propozycją i tak dostaliśmy ostrą jednotomówkę z magią w tle.





Tytuł: ,,Witchcraft"
Autor: Yamatogawa
Wydawca: Yumegari
Gatunek: hentai, komedia, harem, romans, nadprzyrodzone
Ilość tomów: 1
Ograniczenie wiekowe: 18+
Cena okładkowa: 29,99zł





Fabuła, bohaterowie i takie mądre rzeczy

     Młody Kaoru Michizuki ucieka przed drabami, które prześladują go od dłuższego czasu. Przerażony, biegnie ulicą, szuka schronienia, ale jak na złość wszystkie sklepy są pozamykane. O, a to co? Wróżka Kagami? Nieważne, liczy się, że otwarte! Czego chce ode mnie ta dziewczyna o różowych włosach? Hipnoza? No dobrze, nich będzie!

wtorek, 7 lipca 2015

Mangowe zdobycze! (czerwiec)

     Jakże to tak, powiecie pewnie. Przecież dopiero co było podsumowanie zakupów, w co ty się bawisz, myszo? W nic się nie bawię, po prostu porobiły się zaległości i notka o nabytkach wiosennych pojawiła się dopiero latem. Teraz pora na skromniutkie nabytki czerwcowe. Mangi wpadły zaledwie trzy, ale za to, czy widzicie, jak dumnie pyszni się na zdjęciu album drzeworytów Hiroshige? 


Pandora Hearts #17
NightS #1
Witchcraft #1

Hiroshige: Sto słynnych widoków Edo

sobota, 4 lipca 2015

Love & peace! Trigun - recenzja

     Dookoła cisza, nawet wiatr umilkł. Słońca na idealnie błękitnym niebie prażą niemiłosiernie. Trwa spokojne popołudnie, ulice miasteczka opustoszały, ludzie relaksują się przy kuflach piwa. Powietrze jest ciężkie, wydaje się, że nawet zegary zaczynają chodzić do tyłu… Nagle nadchodzi wieść – Vash de Stampede, Ludzki Tajfun, człowiek, za którego głowę wyznaczono nagrodę 60 miliardów dolarów, przybywa do miasta! Szybko, nie ma czasu! Ratuj się kto może!

http://www.madman.com.au/series/view/77/trigun
     Meryl Stryfe, której wzrost jest odwrotnie proporcjonalny do zawziętości, oraz  jej współpracowniczka, obdarzona wysokim wzrostem niewiasta o gołębim sercu, Milly Thopson, mają nie lada problem. Firma ubezpieczeniowa, dla której pracują, uznała, że Vash the Stampede wszędzie, gdzie się pojawia, powoduje tak ogromne zniszczenia, że należy wypłacać ofiarom jego działań stosowane odszkodowania. Biedne dziewczęta muszą wyruszyć na poszukiwania Ludzkiego Tajfunu, by monitorować jego posunięcia. O dziwo, dość szybko udaje im się odnaleźć człowieka, którego zła sława obiegła całą planetę. Okazuje się jednak, że nie jest on taką osobą, jaką spodziewały się spotkać…

  

środa, 1 lipca 2015

Mangowe zdobycze! (marzec-maj)

     Witajcie :) Strasznie dziękuję wszystkim, którzy wczoraj tutaj zajrzeli. Chyba czuję coś na kształt tremy, bo mam wrażenie, że całkiem zapomniałam, jak się pisze notki. To jak z jazdą na rowerze, mówili, tego się nie zapomina, mówili... Kłamali. Z rumieńcami wstydu na ryjku poinformuję, że moja kolekcja powoli, bardzo, bardzo powoli rośnie. Ale liczy się, że rośnie! Oto, co wpadło ostatnimi czasy.


Kuroko's Basket #3, 4
Ao no Exorcist #10, 11
Pandora Hearts #16
Kwiaty grzechu #6
Berserk #3, 4
Atak Tytanów #4, 5
Atak Tytanów: Bez żalu #1
Japonia widziana oczyma 20 autorów #1
Sword Art Online #3, 4
Otaku #54, 55
Wyznania chińskiej kurtyzany

wtorek, 30 czerwca 2015

Odbiór, mysza nadaje.


http://suptg.thisisnotatrueending.com/archive/4070785/

     Witam wszystkich, którzy weszli na mojego nowego bloga! Niektórzy z Was znają mnie może ze Starej Zelandii i Ludożercy. Doszłam do wniosku, że mam dość blogów o wszystkim i tak powstała Mangowa Norka, blog stricte mangowy. Znajdą się tu recenzje i moje opinie na temat różnych mang i manhw, recenzje tomików, notki poświęcone Japonii, trendom mangowym, moim ulubionym gatunkom i autorom. Gwarantuję, że będzie ciekawie. Artykuły mojego autorstwa można też przeczytać w Otaku – wszystkim serdecznie polecam ten świetny magazyn! Jutro pojawi się pierwsza notka – mam nadzieję, że będziecie ze mną na nowej drodze blogowania ;)