To znowu mysza i jej yaoicowe obsesje! Dziś notka o autorkach tworzących mangi nieco poważniejsze. Pokornie proszę o wybaczenie, że nie czytałam wszystkich mang autorów, którzy znajdują się na tej liście. Mam nadzieję, że w przyszłości uda się mi to zrobić. Chciałabym też kiedyś dotknąć żywej ośmiornicy. Kupiłam sobie bento boxa w Tigerze i świętuję.
1. Kano Miyamoto
Oto autorka, która robi coś, co nie przystoi osobie zajmującej się tworzeniem mang z dziedziny boys love – ona... ona podejmuje temat homoseksualizmu samego w sobie i problemów z identyfikacją własnej orientacji! Straszne, straszne. Pod tym względem wyróżnia się zwłaszcza Rules, trzytomowa pozycja, uznawana za najlepsze dzieło Miyamoto. Muszę przyznać, że to faktycznie coś dobrego. O bohaterach znanych z tej mangi opowiada również Hydra i Lovers and Souls, z którymi jeszcze nie miałam okazji się zapoznać, czytałam za to przyjemną jednotomówkę Make Me Happy. Za Miyamoto stoi jeszcze naprawdę ładna kreska i umiejętność rysowania dojrzałych postaci. Straszne, straszne. W dorobku mangaczki znajdziemy wiele dobra, a zwłaszcza takie mangi, w których BL zmieszane jest z magicznym klimatem i tajemnicami, jak choćby Nemureru Tsuki i Night Walk. O to pierwsze udało się ubłagać Kotori, które wyda je już w przyszłym roku, wariuję ze szczęścia, tańczę, krzyczę do garbatego księżyca! Teraz ładnie proszę o Rules, wtedy poczuję się bardziej kompletna, a gdy wydadzą więcej jej tytułów, to będę kompletna w 70% , nie wolno, by mysza była niekompletna.
2. Basso, czyli inaczej Natsume Ono
Normalni ludzie kojarzą tę uroczą panią raczej z wydanego u nas przez Hanami Ristorante Paradise lub różnych ładnych seinenów i josei, a także mang historycznych. Niestety, mysza do normalnych ludzi się nie zalicza, w ogóle nie zalicza się do ludzi, jest bowiem humanoidalnym gryzoniem, i Natsume Ono zna jako yaoicową Basso. Mangaczkę charakteryzuje oryginalna kreska, która na pierwszy rzut oka wygląda niechlujnie, postacie są jakieś takie kanciaste, anatomia dziwna... A jednak zaczyna się to podobać. Widać, że to jak najbardziej celowy zabieg. W tytułach o miłości męsko-męskiej nie uświadczymy pięknych i uroczych bishounenów, nie uraczymy nastolatków, ani nawet postaci, które moglibyśmy łatwo określić mianem młodych. Mnie bardzo podobało się Amato Amaro, które tworzy cykl wraz z Kuma to Interi i Al to Neri to Sono Shuuhen, którego tłem jest włoski światek polityków, przedsiębiorców i różnych dziwnych ludzi.
O mandze autorki o pięknym, enigmatycznym nicku (uwielbiam te finezyjne pseudonimy twórców boys love) pisałam już wcześniej, niestety, w kontekście dziwnych i strasznych yaoiców, a był to Equus opowiadający o centaurach (spragnionym centaurów pragnę donieść, że mamy jeszcze Hatarake, Kentauros!, nie musicie dziękować). W dorobku Est Em przeważają jednak zdecydowanie dobre pozycje. Co wyróżnia boys love jej autorstwa? To, że ich bohaterami zwykle są ludzie dorośli, mające różne życiowe, realistyczne problemy, często też przewijają się motywy szeroko rozumianej sztuki, w naprawdę dobrym, gorzkim Age Called Blue jest to muzyka, w innych chociażby malarstwo. Wyraźnie widać zainteresowanie autorki kulturą Hiszpanii, o czym świadczy Ultras (no Romeo i Julia w wydaniu yaoistyczno-piłkarskim!) czy tytuły okołocorridowe, takie jak Orokamono wa Aka o Kirau czy Golondrina. Tak, ostatni tytuł nie należy do gejowych mangów, Est Em, podobnie jak Basso, tworzy też josei i seineny, i to udane josei i seineny. Ogólnie twórczość tych dwóch autorek wydaje mi się dość podobna, zarówno pod względem tematyki, jak i kreski, ale zachowują one wyraźnie swoją odrębność.
3. Est Em
*wkurw, bo blogger zeżarł komentarz*
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Rules, to zaprzedałam tej mandze swoją duszę już dawno. Może nie mogłabym nazwać jej najlepszą pozycją na mojej prywatnej liście, ale zdecydowanie jest dobra i zdecydowanie warta polecenia. Ma wszystko to, co dobre yaoi powinno zawierać. Do tego idealnie wpasowuje się klimatem w mój gust gatunkowy. Nie mam jej kompletnie nic do zarzucenia - od kreski i teł, przez plot i kreację bohaterów, aż po dawkowanie patosu i wpasowanie się w reprezentowany gatunek - Rules ma to wszystko idealnie wypośrodkowane. Nic za dużo, nic za mało. W kresce, czy przedstawieniu seksów nie przejawia się zbyt dużo niepotrzebnego fanserwisu, by mógł on odciągnąć uwagę od fabuły. Z kolei kreska nie jest też na tyle specyficzna czy brzydka, by mogła zniechęcić do przeczytania mangi (choć ja osobiście nigdy nie oceniam mangi po kresce, chyba że trafi w moje rączki kreska odpowiadająca typowym "słodziakom" - np. Okane ga Nai - po prostu nie jestem w stanie zdzierżyć oczu u uke na 3/4 mordy czy rąk wielkości autobusu. Nie lubię cukru pod jakąkolwiek postacią). Cenią sobie bardzo autorów ze specyficzną kreską, ale z doświadczenia wiem, że sporo osób rezygnuje, kiedy kreska im nie podpasuje już po pierwszych stronach, na czym często tracą niezwykle dobre historie. Osobiście uważam, że to smutne.
No, ale wracając do Rules - poza stroną techniczną, seria ma u mnie ogromny plus za kreację postaci, które żyją. Nie są bezbarwne i płytkie, jak w wielu yaoicach bywa. Coś sobą reprezentują, ich kreacja coś przekazuje. Do tego dochodzi dobrze przemyślana i rozbudowana fabuła, akcja, która nie idzie za szybko, ale też nie wlecze się niemiłosiernie i jej zwroty, które rolę zwrotów spełniają oraz zakończenie, którego wiele osób się nie spodziewało (ja tak, ale ciii, mówię na podstawie opinii większości innych czytelników xd). No i Rules zaspokaja jeszcze mój osobisty fetysz na długie włosy u facetów (choć pod tym względem nic nie przebije Jina z Jin to Neko wa Yobu to Konai - on jest piękny fchuj po prostu xd). No, jednym słowem (albo kilkoma) manga cudo, polecam mocno każdemu, zwłaszcza fanom okruchów życia w yaoi (choć jeśli o okruchach mówimy, to zdecydowanie mocniej jest ten gatunek odczuwalny w Lovers and Souls. Bardziej wrażliwi pewnie mogliby na tej mandze nieźle się poryczeć *CLD jest lodówką, więc nie płacze*).
*co ja w ogóle robię w internetach, kiedy powinnam teraz zakuwać, do tego jutro trzeba wstać na wykłady o 6*
UsuńO! A co do Ultras *dopiero teraz skojarzyła tytuł* to też jedna z moich bardzo lubianych mang. Co prawda 10 czy 9 bym jej nie dała, oscyluje ona raczej w granicach 8 - 8.5, ale jest dobra. To na pewno. Nie mam jej nic specjalnie do zarzucenia, może poza motywem, który był już nie raz i nie dwa, ale ona po prostu nie ma moim zdaniem 'tego czegoś'. Jest zwyczajnie dobra, ale zachwycać, nie zachwyca jakoś szczególnie.
UsuńA co do poprzedniej notki (którą przeczytałam teraz), to się uśmiechnęłam, jak przeczytam o Jin to Neko, kiedy kilka godzin wcześniej pisałam o postaci jednej z historii (a raczej o jej pięknie xd Ale charakter też ma cudny. W ogóle pierwsza historia była najlepsza, tbh. Ogólnie to podobały mi się wszystkie poza aniołem. On nie był zły, z punktu obiektywnego całkiem niezły, choć może nie tak dobry jak poprzednie historie, ale jak dla mnie - zwyczajnie za słodki. Może i dobra odskocznia od pozostałych dość smutnych i przygnębiających historii, ale do mnie taka forma odskoczni nie trafiła. Wolałabym, gdyby klimat do końca utrzymał się w szarych, angstowych barwach. Tego przebłysku słońca zdecydowanie tam nie potrzebowałam).
A co do Junko - wyjątkowo nie znoszę xd Czytałam parę prac, ale zdecydowanie nie są one dla mnie. Nie mówię, że są złe, bo nie są, stronę techniczną mają świetnie dopracowaną, historie też są niebanalne na tle innych w gatunku, w którym Junko tworzy. Jej mangi na pewno zasługują na miejsce na liście dobrych yaoiców, choć do najwyższych półek im moim zdaniem daleko. Ale te najwyższe właśnie są okupowane przez bardzo wąskie grono, do którego ciężko się dostać. I są to też pojedyncze tytuły, a nie cała twórczość autorów.
No a co do Junko jeszcze - nie zaprzeczę, że jej mangi są dobre, ale ja nie znoszę. Ona pisze fluffy. I to takie w pełnej definicji tego gatunku. A ja fluffów, tak przesłodzonych fluffów, po prostu nie trawię xd
*boże, ile ten komentarz będzie miał części xd*
*jeszcze jedną na pewno, bo zapomniała o Dash!*
UsuńZa dobrze Ci robię tyloma komentarzami, oj za dobrze xd
Dash! lubię i często wracam. To taka mieszanka komedii (przede wszystkim komedii) lekkiego fluffa i BARDZO LEKKIEGO NIEMAL NIEZAUWAŻALNEGO ANGSTA. Lubię takie urocze, lekkie i przyjemne komedyjki z nutą słodyczy. To jedyna forma fluffa, którą toleruję. Dash! może i do wybitnych mang nie należy, ale jest bardzo ciepła, pozytywna i przyjemnie się ją czyta. Można wracać wiele razy w celu odprężenia xd
Co do Free Punch - jeszcze nie czytałam, ale mam w planach. Jak mi się na studiach nieco rozluźni, to może się wezmę *skąd to przeczucie, że takie rzeczy doeprio w przerwie świątecznej*
Wow, co za piękny i długi komentarz, takie są najlepsze :D
UsuńA jaka jest najlepsza pozycja na Twojej prywatnej liście? :D Może czytałam, a jeśli nie, to pewnie w przyszłości przeczytam. Nie jestem tak wielką fanką Rules, racja, kreska jest naprawdę porządna, realistyczna i dopracowana, mamy też logiczne zachowania postaci, prawdopodobne psychologicznie, wyczucie w kwestii przedstawiania scen erotycznych... Wszystko to przyznaję bez bicia i oddaję cesarzowi co cesarskie, ale jednak to nie jest manga, która idealnie spełnia moje oczekiwania. Dla mnie postacie może i nie były takie płytkie, ale trochę zbyt bardzo angstowe. Mam uczulenie na angst w mangach, musi być naprawdę genialnie zrobiony, żeby nie wywoływał u mnie przewracania oczami i wzdychania. Na przykład Annarasumanara, Kieli czy Shiki pod tym względem do mnie przemawiają. Fetysz długich włosów to u mnie średnio, ale za to mojego szalejącego fetyszu mundurów Rules nie zaspokaja z pewnością :< Pragnę dobrego yaoi z mundurami, bo ja z biedy nawet Mizukami Shin czytam, a potem siedzę i po prostu nie wiem, co powiedzieć, bo tak mi mózg pożarto.
Ja wstaję czasem przed piątą C: Przebij C:
Mnie chyba jednak bardziej podoba się właśnie twórczość Est Em, choć jak u nas wydadzą Nemureru Tsuki i przeczytam, to może zmienię zdanie. Lubię klimatyczne horrory.
U Shoowy mnie własnie sam Jin denerwował, wkurzający typ. Co tam włosy, Mari miał dłuższe. I nawet troszku jak Mello wyglądał, a ja bardzo lubię Mello.
Junko jest przesłodka, przeurocza i w ogóle kawaiistyczna, ale przynajmniej nie chce mi się od tego wymiotować :D Fluff jak fluff, ale chociaż dobry fluff, wszystko trzeba umieć zrobić. Są słabe ecchi i jest Prison School, są wyroby futopodobne i jest Aimaitei Umami (nie miałam tego pisać D:). Kiedyś w sumie czytałam naprawdę miażdżącego uroczością fanfika drarry, do dziś nie umiem się otrząsnąć, więc w sumie rozumiem, ale trzeba coś czasem w innych klimatach niż angstowe poczytać, koniecznie. Podziwiam wysoką tolerancję na angst.
Wszystko od Isaku polecam, wszystko!
UsuńWait, chwila. Chyba pomyliłam postacie xd Jakoś skojarzyło mi się, że Jin to mój bish, bo w sumie czytałam tę mangę dawno i nieco zatarły mi się imiona xd Mari... Blondyn z kolczykiem w wardze, włosy za ramiona - o tego pana mi chodziło xd *skleroza taka smutna*
UsuńWstajesz przed piątą? Współczuję. Choć to zależy, o której się kładziesz. Ja np. sypiam w ciągu tygodnia często po cztery, trzy godziny, kiedy mam wykłady na ósmą xd
Ja właśnie jestem wielką fanką angstów - to nie tolerancja, to miłość. Najłatwiej odbiera mi się ten gatunek, bo po prostu najswobodniej się w nim czuję. Choć jeśli miałabym wybierać, to jednak połączenie obyczaju z angstem, bądź czysta schiza czy to psychologiczna, czy mięsna, jest tym, co cenię sobie najbardziej.
Fakt, angsty rzadko kiedy uciekają od patosu, ale to w sumie jest jedna z cech tego gatunku. Tylko trzeba umieć ją dawkować. Poza tym po przeczytaniu CUT, znacznie łatwiej przymknąć oko na taką hiperbolizację jak w Rules, która moim zdaniem szczególne duża nie jest.
Shiki? To Shiki? Wampiry, te sprawy? Jeśli myślimy o tym samym, to nie skończyłam tej serii. Kiedyś do niej pewnie wrócę... Ale to kiedyś, jak będę mieć czas.
Nie oglądałam Prison School, choć głos Kamiyi bardzo mnie kusi xd Ale jednak ja naprawdę nie lubię ecchi, pod żadną postacią.
Najlepsza pozycja na mojej prywatnej liście? Jeśli chodzi o yaoi, to Złamane Skrzydła. Wiem ryzykowna opinia, biorąc pod uwagę, że seria nieskończona, ale... Już teraz mogę z czystym sumieniem dać jej to podium. Ufam Yonedzie, uważam ją za naprawdę dobrą autorkę i wątpię, żeby mogła zajebać to, co już mamy. No a Złamane Skrzydła są jak dla mnie poprowadzone świetnie jak na razie - idziemy mocno w angst, ale jest też odrobina humoru momentami, jest yakuza, jest masochizm... Wszystko, co kocham. No i ta fabuła... Do tego styl Yonedy, który kocham, odkąd po raz pierwszy się z nią zetknęłam, kreska, którą uwielbiam, klimat... Jej mangi są dla mnie autentycznie jak muzyka, mogłabym czytać je w kółko. A Złamane Skrzydła to najwyższy, najczystszy dźwięk tej muzyki *oh, ale mi się zebrało na poetyckie porównania*
Ogólnie mangi Yonedy zajmują u mnie bardzo wysokie miejsca, to nie tylko Złamane Skrzydła.
No, a jeśli chodzi o shounen-ai, to chyba najlepiej oceniam Seven Days i Sorenari ni Shinken Nandesu z dotychczas przeczytanych. Słodyczą, nawet lekką ciężko mi podpasować, ale te dwie mangi skradły moje serce bardzo. Nie pamiętam, ile razy je czytałam.
No i ten... Z takich dziwniejszych to wysoko oceniam Samenai Yume. Są gusta i guściki, ale to naprawdę dobra schiza.
Ale takie najlepsze z najlepszych, niepodważalne numer jeden to zdecydowanie Złamanie Skrzydła. Póki co xd
No, ja też praktycznie nigdy nie pamiętam imion, skleroza to chyba rzecz bardzo powszechna :D
UsuńKładę się późno, bardzo późno, śpię podobnie krótko, co Ty. Na szczęście po zmianie planu nie muszę już wstawać przed piątą, co za ulga ;__; Uwielbiam dojeżdżanie do szkoły przez ponad godzinę w jedną stronę.
O, schizy to już co innego, schizy to ja uwielbiam i ogólnie psychologiczne tematy. Kocham różne alternatywne jednotomówki. Schiza to zupełnie inna rzecz niż angst, naprawdę >:C Angsty to są w Beautiful Days i Exitus Letalis, schizy są w Coelacanth i X-Day.
To Shiki, wampirowe Shiki. Nie dziwię się, że nie skończyłaś, bo wiele osób porzuca na początku, ponieważ akcja bardzo wolno się rozkręca, ale jednak warto to przetrwać, w sumie nawet tutaj ten spokojny początek przypadł mi do gustu, a raczej wole, gdy fabularnie dzieje się bardzo dużo. Shiki to jedno z moich ukochanych anime, oglądam niektóre odcinki znowu po kilku latach i nadal jestem nim zachwycona. Świetna, klimatyczna muzyka, specyficzne ujęcie tematu, szeroki wachlarz zróżnicowanych postaci.
Prison School jest jednak trochę lepsze jako manga. O nie, ecchi przecież to coś pięknego :<
Czytam Złamane Skrzydła i również mi się podoba, ale jednak nie aż tak. Zbyt nierealne to wszystko. Mafia jakoś ugrzeczniona, prawdopodobieństwo psychologiczne ludzi podległych pod gejowego szefa dość olane, ale jednak nie mogę zaprzeczyć, że to dobra mangu i mimo wszystko bardzo cenię Yonedę.
O, Seven Days naprawdę lubię <3 Sorenari ni Shinken Nandesu również okropnie mi się podoba, jednak mamy trochę podobny gust ^^ Ten drugi tytuł to jeden z nielicznych przypadków, gdzie wątek yaoi para + dziecko wyszedł naprawdę fajnie i nie był przesadzony.
O Samenai Yume nie wiem co myśleć, pisałam o nim w cyklu o dziwnych yaoi. Nie wiem, co chciała stworzyć autorka, czy zachwyca się schizami, czy chciała pokazać coś chorego i mrocznego. Nie umiem jednoznacznie stwierdzić, czy to dobra, czy zła manga.
No, ja też praktycznie nigdy nie pamiętam imion, skleroza to chyba rzecz bardzo powszechna :D
UsuńKładę się późno, bardzo późno, śpię podobnie krótko, co Ty. Na szczęście po zmianie planu nie muszę już wstawać przed piątą, co za ulga ;__; Uwielbiam dojeżdżanie do szkoły przez ponad godzinę w jedną stronę.
O, schizy to już co innego, schizy to ja uwielbiam i ogólnie psychologiczne tematy. Kocham różne alternatywne jednotomówki. Schiza to zupełnie inna rzecz niż angst, naprawdę >:C Angsty to są w Beautiful Days i Exitus Letalis, schizy są w Coelacanth i X-Day.
To Shiki, wampirowe Shiki. Nie dziwię się, że nie skończyłaś, bo wiele osób porzuca na początku, ponieważ akcja bardzo wolno się rozkręca, ale jednak warto to przetrwać, w sumie nawet tutaj ten spokojny początek przypadł mi do gustu, a raczej wole, gdy fabularnie dzieje się bardzo dużo. Shiki to jedno z moich ukochanych anime, oglądam niektóre odcinki znowu po kilku latach i nadal jestem nim zachwycona. Świetna, klimatyczna muzyka, specyficzne ujęcie tematu, szeroki wachlarz zróżnicowanych postaci.
Prison School jest jednak trochę lepsze jako manga. O nie, ecchi przecież to coś pięknego :<
Czytam Złamane Skrzydła i również mi się podoba, ale jednak nie aż tak. Zbyt nierealne to wszystko. Mafia jakoś ugrzeczniona, prawdopodobieństwo psychologiczne ludzi podległych pod gejowego szefa dość olane, ale jednak nie mogę zaprzeczyć, że to dobra mangu i mimo wszystko bardzo cenię Yonedę.
O, Seven Days naprawdę lubię <3 Sorenari ni Shinken Nandesu również okropnie mi się podoba, jednak mamy trochę podobny gust ^^ Ten drugi tytuł to jeden z nielicznych przypadków, gdzie wątek yaoi para + dziecko wyszedł naprawdę fajnie i nie był przesadzony.
O Samenai Yume nie wiem co myśleć, pisałam o nim w cyklu o dziwnych yaoi. Nie wiem, co chciała stworzyć autorka, czy zachwyca się schizami, czy chciała pokazać coś chorego i mrocznego. Nie umiem jednoznacznie stwierdzić, czy to dobra, czy zła manga.
Jeśli chodzi o KattLett to czytałam tylko ArtificialPeople, z niczym innym nie miałam styczności, jeśli o nią chodzi. Ale mówiąc o angstach w anime/mangach już nie z gatunku yaoi, to jak dla mnie Nana wygrywa wszystko w tej tematyce. To taki tytuł, który można albo kochać, albo nienawidzić. Ilekroć nie spotykałabym się z różnymi osobami, to albo się tą serią zachwycają, albo porzucają po pierwszych odcinkach, wyzywając od totalnych gówien xd Cóż, może i kreska jest specyficzna, jedna z głównych bohaterek wkuriwająca, co na początku może nieco negatywnie rzutować, jednak w dalszych częściach wychodzą tak piękne okruchy życia, że naprawdę ciężko mi tę serię do jakiejkolwiek innej porównać pod względem angsta właśnie.
UsuńAle ja nie przerwałam Shiki na początku xd Nie mam nic ani do kreski, która moim zdaniem niezwykle pasuje, ani do wolno rozwijającej się akcji, której jestem przeogromną fanką - zwłaszcza w opowiadaniach czy mangach o wiadomej tematyce. Shiki przerwałam gdzieś na 18/19 odcinku. Jakoś tak... straciłam do niego czasowo wenę, zaczęło mnie lekko nużyć. O ile pierwsze 12 odcinków pochłonęłam w jedną noc, pozostałe szły mi już nieco wolniej. Skończę to anime na pewno, bo to moje klimaty, ale muszę mieć po pierwsze czas, po drugie wenę do tego typu serii.
A co do muzyki w Shiki - mam zgrane całe OST i jestem w nim niezaprzeczalnie zakochana. Zwłaszcza Eau de vie - to mój absolutny faworyt. Jest wiele pięknych OST, ale jednak takie jak w Shiki zdarza się naprawdę rzadko.
No i Tohru x Natsuno 4eva! xd
Dla mnie to nie tyle ugrzecznienie mafii, a raczej... ona tam jest, ale mimo wszystko nie ma jej 'na przedzie'. Nie jest tłem, ale nie jest też głównym wątkiem. Niby dużo do niej odniesień, cała fabuła się wokół świata przestępczego kręci, ale dla mnie... no nie wiem, ja to widzę jako taki drugoplanowy, ważny, ale jednak niedominujący, niewdzierający się na bezwzględne prowadzenie wątek. Nie patrzę na to, jak na coś ugrzecznionego, raczej jak na coś, czego prawdziwego i bardziej brutalnego obrazu nie widzimy, bo Kou nie chce, albo na razie nie zamierza nam tego pokazać. I szczerze powiedziawszy, nie przeszkadza mi to ani trochę. Jakoś... ładnie się to zgrywa z klimatem Skrzydeł moim zdaniem. A co do gejowego szefa - jak dla mnie to wygląda to dosyć prosto. Znają go i wiedzą na co go, jako szefa yakuzy, stać. Do czego jest zdolny (a o czym my, jako czytelnicy, jeszcze być może nie wiemy), więc sam fakt jego orientacji i fetyszy jest dla nich rzeczą o bardzo małej wadze, niemającą zbytnio dużego wpływu na ich psychikę. W końcu są np. i tacy ludzie w yakuzie, którzy mają o wiele gorsze fetysze. Ale oczywiście możliwe, że podciągam to wszystko pod własny sposób myślenia, co nie byłoby wcale dziwne, w końcu każdy z nas, czytając, wysnuwa własne interpretacje, które często różnią się nawet diametralnie.
Dokładnie, wątek yaoi + dziecko jest chyba jednym z najtrudniejszych do dobrego przedstawiania, nie raz i nie dwa spotykałam się i z mangami, i opowiadaniami, gdzie był on równo zjebany (przekoloryzowany, nierealny etc.), ale i takimi, gdzie wątek poprowadzony był z początku całkiem dobrze, dobrze się zapowiadał, tylko wraz z biegiem historii autorowi skończyły się pomysły, albo zwyczajnie nie podołał w kwestii prawdopodobieństwa (paradoksalnie, chciałabym coś kiedyś w tej tematyce napisać). Dlatego kiedy trafiam na coś dobrego z takim wątkiem, zaczynam to traktować jak prawdziwy skarb. No i Sorenari jest dla mnie właśnie takim skarbem.
No ja rozumiem, rozumiem. Są takie dzieła, gdzie po prostu nie sposób ocenić ich jako 'złe' lub 'dobre'. Oczywiście zależy to od indywidualnych wymagań danej osoby. Ja z ocenianiem schiz naprawdę nie mam problemu, ale to dlatego, bo (przynajmniej pod względem literatury) siedzę w tym gatunku dosyć głęboko. Zresztą o tym, co najbardziej rzutuje u mnie przy ocenie schiz, pisałam już pod notką z dziwnymi yaoicami xd
Ah, nie, czekaj! Jednak jest jedna manga, którą cenię sobie bardziej niż Złamane Skrzydła. Zawsze o niej zapominam, bo z niewiadomego powodu gdzieś w głębi umysłu mam zakodowane słowo 'fanfick', choć ta manga wcale ff nie jest (a ff oceniam w oddzielnej kategorii niż autorskie yaoice).
UsuńThe Specific Heat Capacity of Love. Znasz? Czytałaś? Jeśli nie, to przeczytaj koniecznie. Po polsku jej raczej nie znajdziesz, przynajmniej tak mi się wydaje. Jest mocna, jest angstowa, ale jest naprawdę przepiękna. Dzieło sztuki, jak dla mnie.
Nie znam jeszcze Kano Miyamoto, jednak chętnie to nadrobię, a Nemureru Tsuki na pewno trafi na moją półkę. Od Basso czytałam Kuma to Interi. Od Est Em chyba też coś znam, ale nie pamiętam co... W każdym razie twórczość obu autorek mam jeszcze w planach. ;)
OdpowiedzUsuńJa mam w planach wszystkie yaoice, które mają polskie skany, nie żartuję :D
UsuńAmbitnie. :D
UsuńKOjarzę za twoją sprawą ostatnią autorkę. Tak. Przez te konie które nie chcą wyjść z mojej świadomości. To troche straszne było.
OdpowiedzUsuńWidziałam gorsze rzeczy z centaurami ;___;
UsuńPrzez kreskę mangi Natsume Ono i Est Em są dla mnie praktycznie nieczytelne w formie kanów. Inna sprawa, jeśli chodzi o wersję drukowaną, ale czytanie ich w skanach to dla mnie męczarnia.
OdpowiedzUsuńMnie właśnie całkiem wygodnie czyta się wszelkie skany, jestem dziwadłem, bo uwielbiam czytać na małym wyświetlaczu telefonu w nocy w łóżeczku.
UsuńPrzy pierwszej pozycji zwróciłam uwagę na kreskę ;) bo mi się podoba xD
OdpowiedzUsuńSłusznie, jest świetna :D
UsuńWidząc zestawienie, w którym znajdują się autorki cenione przeze mnie (a nawet ocierające się o ulubione) musiałam, odgrzebać pierwszy post i napisać tę oto komentarzo-refleksję z przydługim wstępem. Ot akurat naszło mnie by wyrzucić z siebie pewne rzeczy XD.
OdpowiedzUsuńShoowa, Basso, Est Em (bardzo enigmatyczny nick, który czytany po japońsku brzmi jak S&M, taka anegdotka)... Autorki tak zwanej Nowej Fali. Muszę przyznać, że jest to 'nurt' ukochany przeze mnie, gdyż panie mają oryginalne podejście do tematu, często bardzo wyróżniającą się kreskę i dzięki nim zaczęłam z yaoi przechodzić na BL i interesować się tematem poważniej, czytać prace naukowe i popularno-naukowe jak i różne poradniki i artykuły, często gęsto pisane przez fujoshi, więc orientacja w temacie jest. Ciekawe jest też podejście do tematu, próby klasyfikacji, szukanie wiodących schematów czy punktów wspólnych w pracach, których rocznie wychodzą setki. Właśnie Nowa Fala wybiła się na początku tego wieku niekonwencjonalnym podejściem, jednak zauważyłam, że od paru lat pojawiają się donośne głosy w Japonii, że jest w nich za mało erotyki, za mało smexów i żądają powrotu do ostrzejszych klimatów (wydaje mi się, że w tą zmianę wpisuje się dobrze Ten Count Rihito Takarai, która też była do Nowej Fali zaliczana). Nie chcę tu twierdzić, że erotyka w BL jest zła, jednak jak dla mnie musi być odpowiednio przedstawiona, a wtedy nawet mocne sceny stają się ucztą dla moich oczu (patrz Yoneda-sensei). Ale zaczęłam za bardzo odbiegać od tego co chciałam napisać, tę myśl rozwinę może przy innej okazji. Chciałam tylko w skrócie zasugerować, że "dobre" dla jednej osoby może być nie do przełknięcia dla innej, zależnie od tego czego się szuka w BL.
Wracając do tego, pewnie znasz te autorki ale chciałam też wspomnieć o nich jako 'dobrych': Yamashita Tomoko, Ichikawa Kei, Nakamura Asumiko, Hideyoshico, Nawo Inoue. Ostatnio odkryłam Sakae Kusamę, ale tutaj muszę się bardziej obczytać.
A tak z dobrych tytułów, dających mocno po czerepie i psychice polecam Endless World Dokuro Jyaryuu oraz Shisei no Otoko Aniyi Yuiji. Dość brutalne, ale przemoc i ferment są tam uzasadnione.
To zbyt uczony komentarz dla takiej przyziemnej czytelniczki yaoiców jak mysza :C
UsuńNie czytam raczej opracowań na temat gatunku, choć czasem wpadnę na różne teorie i opisy, raczej na podstawie czystego czytania różnych tytułów wyciągam wnioski na temat gatunku jako całości i popularnych motywów. Czy do Nowej Fali można wrzucić Yonedę? ;) Chyba tak mi się wydaje.
O tak, erotyka nie słabnie i sama widzę, że coraz większą popularnością cieszą się śmiałe tytuły. Dla mnie to mimo wszystko jednak swoisty upadek Takari, zwłaszcza na wspomniany Ten Count i jego rosnącą liczbę fanek patrzy mi się ciężko. Gdzie ta platoniczna miłość z Seven Days, gdzie ciekawe podejście do erotyki w Torikagosou, a nawet w Kwiatach? To już nie jest nawet zwyczajna bogata w sceny seksu manga, to jest manga przedstawiająca chore relacje jako coś dobrego. Nie ma to jak gwałt w yaoi, oj nie ma. Również nie mam nic przeciwko do samych scen 18+ w tytułach spod znaku boys love, mam duży problem z ich przedstawieniem. Gdyby Takari poszła tylko w erotykę, to przyjęłabym to raczej neutralnie, boli mnie to, w jaką erotykę i kreację związku wybrała.
No tak, wiele zależy od własnych preferencji, jednak można mimo wszystko wyróżnić tytuły słabsze i gorsze, inaczej żadne recenzje i analizy literackie czegokolwiek nie miałyby sensu. Niektóre yaoi mogą być nie w moim guście, ale posiadać dobrze skonstruowane postacie, przyjemną dla oka kreskę i ciekawą fabułę. Nawet typowe yaoicowe schematy można dobrze zrealizować. Niestety, są tytuły po prostu słabe i kwestia gustu niewiele tutaj zmienia. Jest fajne angstowanie i beznadziejne angstowanie, są dobre yaoi z życiem codziennym i złe.
Od Yamashity Tomoko czytałam Illumination, nie pamiętam dokładnie o czym było, ale wspominam je dobrze i wystawiłam stosunkowo wysoką ocenę. Od Nawo Inoue znam Suteneko no Ie, kiedyś średnio do mnie przemówiło, ale teraz po dłuższym czasie oceniam je lepiej. To rzadki przypadek yaoica, który zapadł mi w pamieć. Za dziełami Nakamury Asumiko raczej nie przepadam, to nie dla mnie. O Hideyoshico nie wiem, co myśleć. Negative-kun to Positive-kun było zacne, Ikemen-kun to Saenai-kun mniej, a Udagawachou jest hm, specyficzne. Nie złożyło się jeszcze, żeby przeczytała coś od Ichikawy Kei i Sakae Kusamy, ale wszystko przede mną!
Tych dwóch tytułów raczej w najbliższym czasie nie przeczytam, bo bazuję na polskich skanach, gdyż wyznaję zasadę, że czytanie mangu ma być dla mnie głównie rozrywką, a dumanie nad ingliszem jest dla mnie zwykle męczące :D Choć czasem się na to decyduję.
Dziękuję za komentarz!
Od pierwszej autorki coś czytałam, a przynajmniej mam takie przeczucie, że coś czytałam. Ostatniej natomiast nie znam, ale spodobało mi się, co tam o niej napisałaś, więc warto będzie zajrzeć, bo tematyka jej bl faktycznie wydaje się ciekawa. ^^
OdpowiedzUsuńSzczerze polecam Est Em, tworzy dokladnie takie rzeczy, jakie lubie. Nie ma tu slodziasznych ukesi i milosci od pierwszego gwaltu, jest za to czesto fabula i dojrzali bohaterowie.
UsuńNatsume Ono naprawdę rysuje też yaoice ? Jestem zaskoczona :O. Z chęcią przyjrzę się tym tytułom bliżej :D.
OdpowiedzUsuńNo jasne :D Yaoi to potęga C:
UsuńNo jasne :D Yaoi to potęga C:
Usuń