Jak widać, blog już od dawna jest martwy. Była to miła przygoda, pisać dla Was przez tyle lat. Niestety, wszystko kiedyś się kończy. Moje dane w zakładce ,,KONTAKT" nadal są aktualne, jeśli ktoś jest zainteresowany skontaktowaniem się ze mną.


poniedziałek, 2 listopada 2015

Dobre yaoice (3)

     Ja wiem. Wiem, że się opuszczam. Staram się nie opuszczać. Czekają recenzję. Wiele rzeczy czeka. Kotori zapowiedziało nowe śliczne yaoice, czekałam na nie od dawna. Byłam w Warszawie, poszłam zobaczyć, jak upada Yatta, wcale nie upadała. Piłam bubble tea z Nagishi i kawę ze geniuszami zła, tak własnie było, nie zmyślam. 


1. Kou Yoneda

     Kiedy pyta się fankę boys love o dobre autorki, w jej odpowiedzi zapewne padnie to nazwisko. Kou Yoneda specjalizuje się w tematach trochę poważniejszych, choć zawsze można też naprodukować mnóstwo djnów do Katekyo Hitman Reborn!. Na naszym rynku za sprawą Kotori pojawiły się jej trzy najpopularniejsze tytuły – obyczajowa jednotomówka Labirynt uczuć, zbiór miniatur NightS oraz nadal wychodzące Złamane skrzydła. To był dobry znak dla polskiego rynku boys love, bo to naprawdę interesujące, w miarę realistyczne i nieprzesadzone tytuły, których grupą docelową jest raczej josei niż shoujo. Ogromnie cieszy fakt, że w kraju, w którym rekordy sprzedaży biło Dia Game i Zakochany Tyran, znajdują się odbiorcy dla Yonedy, Miyamoto czy, z lżejszych autorek, Junko i Natsume Isaku. 



2. Takari Rihito

     Dawno, dawno temu żyła sobie w swojej norce mysza, która pewnego dnia znalazła naprawdę przyjemne, lekkie okruchy życia, które na długi czas stały się dla niej symbolem dobrego shounen-ai. Było to oczywiście Seven Days, efekt współpracy Takari Rihito oraz Tachibany Venio, manga może i odrealniona, ale za to bez wątpienia przyjemna i nieco cyniczna. Później rysowniczka Takari stworzyła samodzielnie Tylko kwiaty wiedzą oraz powiązane z nim Hana no Miyako de, które także zaliczały się do tytułów raczej lepszych. Niestety, coś się popsuło i powstało TO. TO, czyli Ten Count. Początek jest jeszcze do zniesienia, ale to, co się dzieje potem jest złe. Jest bardzo złe i naprawdę nie chcę tego dokładnie czytać, bo popsułabym sobie wszystkie dobre uczucia, które zafundowała mi autorka Torikagoshou no Kyou mo Nemutai Juunintachi. Niestety, mam okropne przeczucie, że kiedyś TO zostanie u nas wydane i ciepło przyjęte.


3. Fujitani Youko

      Nie wiem zupełnie czemu, ale mam jakąś przedziwną słabość do tej autorki. Przeczytałam kiedyś miłe, trochę melancholijne Aishiteru jej autorstwa i spodobało mi się. Trochę słodyczy, trochę goryczy (nie, nie mogę wyrzucić z głowy tych ,,wspaniałych" rad, które dawano Tomoki Hori, nie mogę), relacje całkiem zgrabnie przedstawione, problemy całkiem życiowe, piękne tło pór roku. Fujitani jest odpowiedzialna również za Rutta to Kodama, które z opisu brzmi jak brzmi. Nowy współlokator w akademiku, który jest typem łobuza i słodki, bardzo wykorzystywany ukeś... Tylko, że wcale nie. O dziwo manga z założeniem nieokrzesany typ + uroczy uke okazuje się całkiem strawna i warto dać jej szansę, bo dostajemy miłą historię o dorastaniu i układaniu sobie życia. 


4. Puchitto Hajiketa, 
Kanda Neko

     Na koniec coś w rodzaju super ekstra bonusu, tytuł, który bardzo mi się spodobał, ale reszta prac autorki już niekoniecznie. Historia o pewnym panu, który nosi w sobie traumę bycia na dole i zawsze stara się szukać sobie uległych partnerów, jednak pewnego dnia spotyka osobę, która owych mrocznych przeżyć w przeszłości mu dostarczyła, i, o zgrozo, chce to zrobić jeszcze raz. Brzmi okropnie, prawda? Jak streszczenie jakiegoś marnego opka. A jednak dostajemy uroczą kreskę, genialnego bohatera, który w założeniu miał być chyba uke, ale wyszło lepiej, oraz całkiem logiczne potraktowanie problemu nieudanego pierwszego razu. Bo wiecie, w yaoicu nie ma zawsze tak, że uke ma samonawilżający się odbyt, różane policzki i gejseksy są udane i radosne. Przynajmniej nie w tym yaoicu. Kiedy pisałam tę notkę, Dango nie zapowiedziało jeszcze wydania mangi tej autorki w Polszy, więc miał być tu tekst pt. ,,to nie ma szansy wyjść po polsku, chcę Neko w Polszy", ale wszystko się zmieniło i teraz mogę być szczęśliwa. 


27 komentarzy:

  1. Szczerze mówiąc jeszcze nigdy nie czytałam takiego naprawdę poważnego yaoica. Jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić 0.0. Siedem dni ma bardzo ładną kreskę :33. 4 brzmi naprawdę interesująco :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poważnego w jakim sensie? :D

      Usuń
    2. Że ich "romans" jest taki... prawdziwy ? XD. To na co zazwyczaj trafiałam miało slodziaśnego ukasia za głównego bohatera i nie mniej rozczulającego seme >.< :D.

      Usuń
    3. O nie, musisz sie nawrócić na smęcenie ;__;

      Usuń
  2. OO, Torikagoshou no Kyou mo Nemutai Juunintachi! Też bym to chciała, ta scena z KFC w drzwiach była boska, plus to w końcu nie yaoiec, ale fajne shoujo/josei. W sumie przeczytałabym z tego light novelkę, chociaż nie jest przez Takarai Rihito pisana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszem przeczytać, ale pewnie przytłoczą mnie ważne rzeczy do zrobienia. Nie cierpię ważnych rzeczy do zrobienia, idę umierac.

      Usuń
  3. Spokojnie, może akurat Yatta się podniosła? Może to tylko przejściowe? Przecież dążą do samozagłady, to pewnie lepszy dzień.
    Kou Yoneda to autorka yaoiców, którą nawet ja znam i lubię (woah, przeszłam na ciemną stronę mocy). Ostatnio jakoś tak Złamane Skrzydła zrobił na mnie dość spore wrażenie, tym samym przekonałam się ostatecznie do Kotori (podziwiam za pomysł loga, hehe...).
    Aha, czyli Ten Count jest zły. Aha... Okładki takie fajne, że kupiłabym to dla nich, więc no... (kurde, nie oceniać yaoi po popularnej autorce i ładnych okładkach, trzeba zanotować).
    O Kandzie Neko słyszałam (hm, z pewnością nikt nie podejrzewa, że tylko przez wzgląd na to ,,Neko", no skąd...).
    Swoją drogą z fb Dango wyczytałam, że mają zamiar wydać inne tytuły Kandy Neko, więc Puchitto Hajiketa zawsze ma jakąś szanse.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to był przypadek :D Wszystko wskazuje na to, że u SJG coraz gorzej. Mam nadzieję, że jednak nastąpi przełom i jakoś się podźwigną. Nikt nie wierzy, gdy mówię, że mogą upaść :C Ja po prostu staram się przygotować na najgorszy scenariusz.
      A widzisz, jednak yaoi także może się podobać :D
      Ten Count jest tak zły, że choć jestem wprawiona w złych yaoicach, to nie mam siły zabrać się za tego przeczytanie, bo to by było jak gwałt na dobrych wspomnieniach fajnych mang tej autorki. Same streszczenia mnie mordują. Chyba skończyła się pewna epoka.
      :D Gdyby jakaś autorka yaoi miała w nicku ,,Nezumi", to pewnie dla samej zasady bym się zainteresowała :D
      O! Moje marzenia się spełniają!

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. Tym razem niczym mnie nie zaskoczyłaś, wszystkie te autorki znam. c:
    Yoneda nie dość, że ma całkiem ładną kreskę, to jeszcze jej historie są z tych nieco poważniejszych (nie mogę się doczekać spin-offu do Labiryntu, a Złamane Skrzydła znam, jednak wciąż nie mogę się przemóc, żeby w końcu kupić).
    Seven Days było jedną z pierwszych mang, jakie przeczytałam na skanach (zdesperowana szukałam nawet ostatnich rozdziałów po angielsku) i nadal bardzo ją lubię. Tylko kwiaty wiedzą też, a co do Ten Count... zapowiadało się całkiem nieźle, a potem taki szok... To taka trochę odwrotna sytuacja jak w Hidoku Shinaide, które miało fatalny początek (i dalej nie potrafię tego Nekocie Yonezou wybaczyć T.T), ale rozwinęło się w całkiem fajną relację. Mimo to nie przestałam czytać i nieśmiało stwierdzę, że autorka mogłaby się jeszcze nieco wybronić (przynajmniej w pewnym stopniu).
    Od Fujitani znam głównie Rutta to Kodama, które okazało się naprawdę przyjemną mangą (a do tego była tam całkiem sympatyczna para hetero). Od Kandy Neko coś tam czytałam, ale pamiętam głównie Puchitto Hajiketa, właśnie za to podejście do tematu. No i kreska była przepiękna. *o*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś do szczętu zyaoizowana! :D
      Też nie mogłam się przemóc, żeby w końcu kupić Złamane Skrzydła, aż w końcu na skutek śmiesznych wydarzeń na forum Waneko dostałam te tomiki za darmo XD Szczerze polecam, jak dla mnie lepsze od Labiryntu, a już na pewno ciekawsze.
      Przybij piątkę, Seven Days również było jedną z moich pierwszych mang przeczytanych w skanach :D Ostatecznie przekonało mnie do boys love i dzisiaj, choć mam o setkę więcej przeczytanych yaoiców, nadal mi się podoba. Nie chce przeżywać szoku z Ten Count ;__; To smutne, że osoba, która umiała narysować kilka naprawdę dobrych tytułów, idzie w takie klimaty. Upadek sztuki yaoistycznej.
      Jest szansa na Puchitto i nas, weee ;D

      Usuń
  5. Wpis poczytałam, pokazałam siostrze ,która ubóstwia yaoi. Jeszcze raz pragnę Ci pogratulować artykułu w "magazynie otaku" , dopiero wczoraj miałam okazję go poczytać. Uważam że, bardzo fajnie go napisałaś, szczególnie bardzo fajny był wstęp. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło :D Nad wstępem trochę się głowiłam, żeby nie był taki sztampowy, fajnie słyszeć, że się udało. I co powiedziała siostra?

      Usuń
  6. Dopiero ogarnęłam, że masz na górze po lewej masz Umaru-chan ;3 moja ulubiona leniwa dziewczyna ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Od Kandy Neko też mi chyba najbardziej podszedł ten tytuł, chociaż był jeszcze jeden związany z królikami, który bardzo mocno mnie rozczula. Ale to może przez obecność tych królików D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, pamiętam ten tytuł, również czytałam :D
      – Nie jesteś królikiem!
      – Jestem człowiekiem!

      Usuń
  8. z wymienionych tytułów znam tylko Seven Days :) mam na półeczce i całkiem mi się podobała ta manga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden z sympatyczniejszych tytułów boys love :D Wszystkich nim przekonuję.

      Usuń
    2. Jeden z sympatyczniejszych tytułów boys love :D Wszystkich nim przekonuję.

      Usuń
  9. Dwóch ostatnich autorek nie znam, ale skoro mają jedną z nich u nas wydać to się zapoznam, chyba, bo nie ogarniam polskiego rynku. xD Większość znajomych zgodnie jedzie po Ten Count a ja tam czytam, bo może i głupie, ale tam przecież chodzi tylko o seksy ubrane w ładną kreskę autorki~ i w sumie tyle. xD Czuję, że moje podejście do yaoiców opiera się na doujinach, których przeczytałam znaaaaaacznie więcej niż mang, przez co inaczej podchodzę do bl. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko, że te seksy w Ten Count są patologiczne, a przedstawia się je, jako coś fajnego. ,,Omg przecież gwałt leczy"
      .__.
      Nie liczę przeczytanych przez siebie djnów, bo to by była długa i zla lista.

      Usuń
  10. Ja wiem, że pisałam to już milion razy, ale nie mogę się powstrzymać, by nie napisać tego jeszcze raz. Nie wiem co jest w tym Seven Days takiego odpychającego dla mnie, ale uważam go za najgorszą mangę na mojej półce. Najgorszego gniota. Bardzo rzadko się zdarza, bym odczuwała nienawiść w stosunku do jakieś mangi, ale Seven daysa nienawidzę. Musiałam się siłą przemóc do odwracania kartek, bo głupio mieć nieprzeczytany komiks na półce, a ja mang nie sprzedaję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ._____. Nie umiesz sprecyzować, co Ci się w tym nie podoba. prawda? ;_____;

      Usuń
  11. Nie wierzę, że piszę komentarz na jakimś blogu, po prostu nie wierzę. No ale wprost się oprzeć nie mogłam... Myszo, pragnę Ci ogłosić, że każdą mangę, o której napisałaś cokolwiek na tym blogasku, czytałam wcześniej. To dla mnie samej jest szokiem.
    Dziękuję za uwagę. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednak są ludzie równie zmangowieni, co ja :D

      Usuń
    2. Czyli jednak są ludzie równie zmangowieni, co ja :D

      Usuń