Większość z Was, czytelnicy, trochę mnie już zna i wie o mnie co nieco. Jestem twarda mysza, która pisała o najbardziej absurdalnych i złych yaoi, publikowała recenzje hentai i gore, ogólnie mysza, co przerzuciła tony mang, książek i kiepskich opek. Myślałam, że widziałam wszystko, ale życie ostatnio pokazało, że byłam zbyt pyszna. Dzisiaj pierwszy raz zastanawiam się całkowicie poważne, czy nie wypić trochę wody ognistej przed pisaniem recenzji. Nie mam pojęcia, czy uda mi się przebrnąć przez to na trzeźwo... Po zastanowieniu stwierdziłam, że jednak nie dam rady. Nie przepadam za alkoholem, ze znajomymi wypijam zwykle jedno piwo, więc pomyślcie, jaki kaliber ma dzieło, z którym dzisiaj będziemy się mierzyć. Nie wiem, czy wyjdziecie z tego tacy sami, pewne ślady na umysłach pozostaną na zawsze... Gotowi? Ha, to był żart, na to, co Wam dziś zaprezentuję, nie można być gotowym!
Wyobraźcie sobie naprawdę okropne yaoi z Miłością Od Pierwszego Gwałtu, dodajcie najbardziej koszmarną kreskę, jaką możecie sobie wyobrazić, potem wrzućcie do garnka trochę marnych żartów, nawóz, dolejcie soku z muchomorów sromotnikowych i wsypcie proszek na porost głupoty. Potem wyłówcie szumówką (taka łycha-durszlak) resztki sensu i ciągłości fabularnej, które wypłynęły na powierzchnię wywaru razem z okami tłuszczu. Gotowe? W takim razie wiecie już mniej więcej, czym jest Czarna Walkiria.
Tytuł: ,,Czarna Walkiria"
Autor: Sitriel
Wydawca: The Cold Desire
Gatunek: fantasy, romans, komedia, doujinshi, nawóz
Tom: 1
Cena okładkowa: 9,99zł
Widzicie tę piękną okładkę, ósmy cud świata nowożytnego i starożytnego zarazem, bo nieśmiertelna jest ta wspaniałość? Teraz starajcie się założyć gogle, które pozwolą zignorować jej piramidalną brzydotę i zastanówcie się, co to za postać widzimy. Nie macie żadnego pomysłu? Podpowiem, że to bohater, którego wszyscy dobrze znamy. Nadal nic nie świta?
To jest HARRY POTTER.
Tak. A Wy się jeszcze zastanawiacie, dlaczego poszłam pić. Sama okładka jest urocza i daje niezły przedsmak tego, co znajdziemy dalej. Te usta (tak, ten łuk na twarzy to są usta!), ta broda zdolna zabijać swym spiczastym końcem! A uwierzycie, jeśli powiem, że po zajrzeniu do środka autentycznie krzyknęłam? Przyjrzyjcie się jeszcze raz okładce, przyjrzyjcie się uważnie. Potem jeszcze wrócimy do tematu.
Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego ludzie decydują się pisać fanfiki, w których totalnie olewają kanon i tworzą zupełnie coś nowego, coś niewyobrażalnie dzikiego. Dlaczego nie stworzą swojego własnego uniwersum, skoro to pierwowzoru stało się niewystarczające, czemu nie zrobią ze swojego dzieła odrębnej historii? Chcą pojechać na sławie znanej serii niczym mysz surfer na wielkiej fali u wybrzeży Australii? Możliwe. Sitriel jest jedną z tych niesamowitych osób, które z uporem godnym lepszej sprawy tworzą szalone fanfiki do serii książek Pani Rowling. Moi państwo, Sitriel to nie jest zwykła osoba, to blogowa Persona! Tworzy od lat i zbiera fanki jak Polak grzyby w lesie. Czarna Walkiria była pierwotnie opowiadaniem, które zrobiło furorę w blogsferze, przeczytałam je całe i to kilka razy, ale nawet ono nie wyprało mi tak mózgu w wybielaczu i proszku made in Prypeć jak komiksowa wersja.
Mysza, ale nie może być tak źle, powiecie, mysza, pewnie to nie jest aż tak odległe od Hogwartu jak się wydaje... Cóż, sami tego chcieliście, nakreślę Wam pokrótce fabułę, a może raczej fapułę. Voldemort został pokonany, hurra, Harry może wrócić do Hogwartu i kontynuować edukację, niestety, pijany Snape przydybuje Pottera w korytarzu, a potem gwałci i okalecza, przez co biedak zyskuje kolejną bliznę na twarzy. Niestety, już nie w takim ładnym kształcie, Snape, ucz się rzemiosła od swojego Czarnego Pana! Straumatyzowany Harry ucieka w nieprzyjazny świat, potem okazuje się, że zaciążył z gwałcicielem. Przyszłego ojca znajduje skrytobójca z twierdzy Czarnych Walkirii, skrytobójca to spoko koleś, więc adoptuje Pottera. Po porodzie chłopak przyjmuje imię Emerald (XDDDDD) i zostaje jedną z walkirii, co ściśle wiąże się z noszeniem skórzanych, niepraktycznych wdzianek.
Mam wrażenie, że po przeczytaniu tego wstępu fabularnego Wasze twarze przypominają oblicze Koro-senseia z Assassination Classroom. |
Już pomijając ten nieostry księżyc, opis z tyłu ksiunszki jest upojniejszy od zapachu maciejki w letnią noc. W sumie miło, że określa wyraźnie grupę docelową tego kumiksu, czyli fanki Sitriel, znające dobrze jej inne dzieła. Ten opis to trochę takie ostrzeżenie – zobacz, to element czegoś większego, możesz nie pojąć tej wspaniałości, laiku. I wiecie co? Faktycznie jest w tym trochę prawdy, bo w fanfiku można było przynajmniej mniej więcej ogarnąć to, co się dzieje, a tutaj... Powiem tak – widzimy kadr przedstawiający jakąś ścianę i tekst ,,PUSTO", potem Harry'ego, który mówi ,,Wydawało mi się?", dalej mamy rękę zasłaniającą usta naszemu bohaterowi, ręka ta wyrasta z czarnego walca (Buki), kolejny kadr jest nieczytelny i nie wiem, co przedstawia, a w następnym z Harry'ego opadają w strzępach ubrania, zostawiając chłopaka nagiego.
Co się właśnie u licha wydarzyło? Autentycznie czytelnik nie ma zielonego pojęcia, co dzieje się na kartach tego djna, gdybym nie znała pierwowzoru, w ogóle nie domyśliłabym się, jakie są założenia fabularne, mówię to absolutnie bez złośliwości.
A teraz bonus – twarz Severusa, który gwałci Pottera.
To tyle w kwestii umiejętności przedstawiania emocji.
Jest wiele schematów w yaoi, które są dziwaczne i odrzucające dla przeciętnego czytelnika, a ich królem jest bez wątpienia mpreg, czyli taka sytuacja w której osobnik męski zachodzi w ciążę. Mpregi mogą być złe i nawet całkiem dobre, jednak ten prezentowany w Czarnej Walkirii jest bardzo, bardzo zły. Denerwuje mnie pozostawianie pewnych kwestii bez wyjaśnienia, tak się miało stać i kropka, deus ex machina, imperatyw mangowy rozkazuje i nie zadawaj pytań, wredny hejterze. Nie dowiemy się, jak to w ogóle fizycznie możliwe, że Potter wydał na świat dziecię (a są nawet jakieś koncepcje anatomiczne, TUTAJ), nie, czarodzieje po prostu tak potrafią i kropka.
Przyjrzyjmy się teraz Czarnym Walkiriom, które mieszkają w czarnej twierdzy na czarnym końcu świata. W teorii są oni bezwzględnymi skrytobójcami na zlecenie, w praktyce już nieco mniej bezwzględnymi... No dobrze, są jak małe myszoskoczki, a nie ma nic tak uroczego i milutkiego jak malusi skoczek.
Mały myszoskoczek, rycina poglądowa (nie daję adresu, bo to ja jestem autorem foci). |
Harry porzuca swoją dawną osobowość i staje się Nowym, Wspaniałym Harrym 2.0, dla niepoznaki zwanym Emeraldem. To imię jest tak kiczowate. Kwiczałam srodze podczas czytania o tej magicznej przemianie, normalnie Mickiewicz ze swoim Gustawem/Konradem powinien się w mysią dziurę schować, Kmicic przyjmujący miano Babinicza to przy Harrym leszcz. Zastanawia mnie, czy to jest jakaś wskazówka lub przekaz podprogowy skierowany do czytelników yaoi, bo przecież wydawnictwo w Sekaiichi Hatsukoi, innym gejowym dziele, nazywa się Emerald. To znak, wszystko łączy się w całość, Jan Pająk miał rację!
A teraz wróćmy do okładki. Pomińmy już jej wątpliwą urodę, przyjrzyjcie się ubranku, w które odziany jest Harry. Arcypraktyczne. Nasz bohater dzierży w dłoni topór. I co z tego, powiecie? Zobaczcie, w jaki sposób Potter go trzyma, tuż pod ostrzem, no ja nie mogę, wyłączam się, jak można łapać tak topór, może i mistrzowie toporów tak ich używają, ale nie wydaje mi się. Wiecie co? Emerald (\(×.×)/) w środku nadal tak go trzyma XDDDDD Przepraszam, ale ja obcowałam z Czarną Walkirią na tyle długo, by być w stanie napisać jej recenzję, więc już trochę brak mi sił, stąd te emotki, Sitriel wykłada się na każdym drobnym szczególiku. Z czym kojarzą nam się skrytobójcy? Z cichym działaniem, czarnymi ubraniami, trucizną, ninja, czym tam chcecie, ALE NA PEWNO NIE Z TOPORAMI, nie wiem, nigdy nie byłam skrytobójcą, ale takie wielkie cuś ciężko ukryć, to nie jest siekierka Raskolnikowa.
Snape stwierdza, że jednak miło byłoby odnaleźć Harry'ego, wyrusza więc na wyprawę poszukiwawczą. Udaje mu się nawet dotrzeć w okolice Tajnej Twierdzy Czarnych Walkirii, gdzie dostrzega swój cel z małym dodatkiem – jakimś dzieciakiem. Wtem nadchodzi olśnienie i Severus z wielkim zdumieniem stwierdza, że o rany, przecież mógł spłodzić swojemu uczniowi potomka i to chyba właśnie krew z jego krwi, kość z jego kości maszeruje koło Pottera!
*przerywamy analizę w celu zaprezentowania specjalnego Harry'ego – seksownej dziuni*
*wracamy do analizy po przerwie, w międzyczasie wytrzeźwiałam, więc teraz pozostała jedynie muzyka relaksacyjna, TUTAJ*
Ciekawi mnie, dlaczego Snape tak dziwi się, że jego haniebny uczynek mógł mieć następstwa w postaci niechcianej ciąży u Pottera. Nie zrozumcie mnie źle – to logiczne, że nikt normalny nie zakłada, że mężczyzna może urodzić dziecko, ale to jest świat, w którym mpregi są na porządku dziennym, więc Severusowi powinna choć raz taka myśl gdzieś w umyśle przemknąć. Zastanówmy się też nad inną kwestią. Harry jest w ostatniej klasie, czyli żyje już minimum siedem lat wśród czarodziejów i nic nie wie o tym, że facet może tutaj zajść w ciążę? Nic nie było w książkach od historii, że jakiś dawny mag urodził syna lub córkę? Żadnej wzmianki w tych tonach podręczników, Proroku Codziennym? Harry nie widział mężczyzny w ciąży w Hogsmeade, na Pokątnej, nigdzie? Cóż, pomysł na mpreg z dupy jest z dupy. A najgorsze dopiero przed nami...
Gwałt to coś okropnego, wie to chyba każdy normalny człowiek. Harry został przemocą zmuszony do seksu przez pijanego nauczyciela, a potem ów nauczyciel okaleczył jego twarz za pomocą szkła. Nikomu chyba nie muszę mówić, że to paskudne, obrzydliwe, przerażające przeżycie. Wiemy, że Potte... Emeralda dręczą koszmary i bycie ofiarą gwałtu zostawiło na jego psychice głębokie ślady. Potem jeszcze poród... To logiczne, że nasz bohater nie chce widzieć swojego oprawcy na oczy. I tu dochodzimy do najgorszego elementu tego kumiksu. Emerald błyskawicznie wybacza Severusowi gwałt i całą resztę. Tak. Najpierw jest trochę krzyku, a potem... Potem Harry oddaje się Snejpowi i następuje radosne sekszenie. TAK. Powtórzę jeszcze raz – straumatyzowany bohater, ofiara gwałtu, w zasadzie bez powodu godzi się na pójście do łóżka ze swoim gwałcicielem. Tak po prostu. Wiecie, że tej zmianie nastawienia naszej małej walkirii zostały poświęcone trzy strony? TRZY STRONY. Śmieszne jest, że z ust Emeralda w pewnym momencie pada taka kwestia:
(...) walkiria nie wybacza tak łatwo...
Och biedaku, gdybyś tylko wiedział, co planuje dla ciebie autorka... Teraz już wiecie, dlaczego to dzieUo jest tak boleśnie złe? Jeśli macie jeszcze jakieś wątpliwości, to powiem Wam, że nad Czarną Walkirią unosi się smrodek zakamuflowanego moherowego spojrzenia na świat – zarodki poczęte z gwałtu trzeba koniecznie dochować, żeby potem mieć ślicznego bobaska, co z tego, że bez naszej zgody, co z tego, że gwałciciel decyduje przez to o późniejszym życiu i zdrowiu ofiary. Na ten temat możnaby snuć długie debaty, więc znalezienie tak spłyconych rozważań w kumiksie tak prymitywnym jak Czarna Walkiria boli niewyobrażalnie.
Pisałam już o tym, że fabuła jest poszatkowana i bez znajomości oryginału nie da się niczego zrozumieć? Teraz wrócę do tego tematu. Czarna Walkiria liczy sobie nieco ponad sześćdziesiąt stron, co jest niezbyt dużą liczbą jak na komiks tego rodzaju, jednak nawet na tak niewielkiej przestrzeni można dobrze przedstawić jakąś historię, niestety, żeby to zrobić trzeba mieć jakieś umiejętności w dziedzinie prowadzenia fabuły. Sitriel ich nie ma i marnuje wiele cennych kadrów na nieśmieszne Elementy Komiczne, takie jak heheszki z pijanych smoków czy słodziaszne wstawki z Tancredem, synem Pottera i Snape'a. Po co wyjaśniać zawiłości fabularne, po co napisać coś więcej o walkiriach, po co szerzej przedstawiać scenę gwałtu, żeby w ogóle było wiadomo o co w niej chodzi, lepiej dodać jakieś głupotki.
Przyszedł czas na najcięższy moment tej recenzji/analizy – pora zająć się warstwą graficzną kumiksu. O Welesie! Czegoś tak szpetnego to nawet nie ze świecą, a z reflektorem z lotniska szukać. Nienaturalnie wąskie oczy z dziwnymi końcówkami wychodzącymi poza twarz, oczywiście patrzałki muszą być narysowane na włosach, a jakże. Same włosy też są prześliczne, fryzury trzymają się chyba na klej z mąki i nie daje to wcale ładnego efektu jak choćby w Shiki. Twarze bohaterów są wydłużone do granic możliwości, właściwie to nawet te granice przekraczają. Połowa postaci mogłaby spokojnie wyrzucić swoje bitewne oporządzenie i pójść zabijać za pomocą szpiczastej brody, nie wiem, jak ci ludzie radzą sobie, gdy trzeba spojrzeć w dół, przecież przy pochyleniu głowy robiliby sobie w piersi dziury. Uważacie, że anatomia w Waszych rysunkach jest taka sobie? Nie widzieliście kończyn w Czarnej Walkirii, które wyglądają, jakby były słomkami do napojów i tak się też zginają. Autorka nawet super deformed nie potrafi dobrze narysować...
Snape I Wielki Kroplotwarzy |
Czasem podczas lektury po prostu nie mogłam już dalej czytać i odkładałam to dzieUo na bezpieczną odległość, a potem nie mogłam do niego powrócić, bo z każdym otwarciem atakował mnie pokraczny kadr i musiałam znów odrzucać kumiks. Nawet się diabelstwo nie pogniotło od tego ciskania, głupota jest jednak niezniszczalna. Sitriel rysuje już wiele lat, ale postępy widać średnie, poprawia się głównie technika wykonania. Mam wrażenie, że to przez odrzucanie jakiejkolwiek nauki i uparte trzymanie się swoich założeń, bo niektóre twory maja nawet potencjał (KLIK).
W recenzji Antologii mang FANTASY pisałam trochę o jakości wydania prezentowanej przez The Cold Desire i raczej poprawy nie stwierdzono. Znów mamy średni typesetting i błędy językowe czy interpunkcyjne. Ze stopki redakcyjnej dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak ,,koloring okładki", nie, nie można napisać, że chodzi o zwyczajne pokolorowanie. Po prostu nie. Wiecie, że to dzieło ma całkiem liczne grono oddanych fanek? Niektóre z nich potrafią rysować i tworzą fanarty do Czarnej Walkirii, nad którymi spędzają nawet pięć godzin. Rozumiecie to? Zmarnować przybory rysownicze i kilka godzin pracy na Emeralda. Matko Mokosz, zlituj się nad swymi dziećmi.
To była najtrudniejsza recenzja w moim życiu. Jestem wykończona przedzieraniem się przez ten kumiks, nie wiem, czy w ogóle da się załatać jakoś moje rany na psychice i pozszywać uczucia razem. Czarna Walkiria znów stała się dostępna w sklepach takich jak choćby Gildia (co świadczy o tym, że Sitriel cieszy się dużym zainteresowaniem), więc możecie sami za zaledwie parę złotych zaopatrzyć się w to arcydzieło komiksu polskiego. Podsumowania nie będzie, bo zwyczajnie nie mam na to siły. Są rzeczy tak złe, że aż przyjemnie czyta się te głupotki. Czarna Walkiria jest tak zła, że nie da się jej czytać. Pomyślcie o tym, jaka minę miałaby Pani Rowling, gdyby jakaś dobra dusza wysłała jej ten kumiks przetłumaczony na angielski.
OCENA: grzyb/10
Przepraszam, ale to mnie przerosło.
Grzyby są obrzydliwe.
Tak jak to.
Grzyby są obrzydliwe.
Tak jak to.
Wiadomość z ostatniej chwili – szczur Sylur obwąchał to cudne dzieło, potem wlazł na nie i zostawił kropelkę siuśków. Nawet szczur doskonale wie, co należy zrobić z tym czymś.
Zdaje mi się, że widzę lekkie inspiracje stylem Q (zwłaszcza ten grzyb), ale poza tym... no, prawdę napisałaś. W tym komiksie okropne jest dosłownie wszystko. Za to podejrzewam, że fanart miał być jakimś rodzajem prezentu dla Sitriel - osoba z tak dobrym warsztatem po prostu nie może nie widzieć, jaka Walkiria jest słaba.
OdpowiedzUsuńGrzyb jest w myszoświecie symbolem wszelkiego zła i pojawia się czasem w tekstach. Ogolnie mam wrażenie, że większość osób, które zetknęły się z Walkirią, nie jest w stanie wpasować jej w normalną skalę ocen, bo to po prostu poza nią wykracza...
UsuńA ja tak się starałam, by powiedzieć o Walkirii coś nowego, coś innego, niż u Ireny i innych osób :C Jeśli chodzi o styl, to raczej ciężko sugerować, że się czyimś inspiruję, podczas gdy piszę o lolcontentowych rzeczach konsekwentnie już trochę czasu. W innych notkach o dziwactwach mam podobną manierę, po prostu tak piszę ;___;
Przykłady:
http://mangowa-norka.blogspot.com/2016/02/wszystko-w-powazaniu-sex-pistols.html
http://mangowa-norka.blogspot.com/2016/02/dragons-rioting-tom-1-recenzja.html
Obawiam się, że autorka artu jest fanka Sitriel całkiem serio, wnioskuję to po rozmowie pod ta pracą...
Wow wow, taka sława, Nefariel na kawaii blogasku myszy, wow wow, jak to się mogło stać.
Trochę mnie przeraża ostatnie zdanie.
UsuńAha, żeby nie było - to o inspirowaniu się to takie luźne skojarzenie, nie zarzut. A z komentarzy pod artem wywnioskowałam raczej, że artystka jest koleżanką Sitriel i chciała jej sprawić przyjemność (w sumie się bidoczce należy, bo ponoć spływający na nią hejt, chociaż częściowo zasłużony, jest ogromny), ale może po prostu jest fanką fanfika.
A poza tym przejrzę sobie resztę Twoich tekstów, bo styl mi przypadł, zwłaszcza kreatywne operowanie frazeologią.
Z tego, co wiem, to Sitriel w kontaktach towarzyskich jest całkiem normalna i sprawia wrażenie naprawdę miłej dziewczyny. Tym bardziej dziwi, że tworzy takie cuda o patologii.
Usuń\(^o^\)(/^.^) / czuję się tak zaszczycona!
Ten fanart wygląda lepiej niż oryginalne rysunki :D
OdpowiedzUsuńTo wygląda tak okropnie, że z pełną świadomością nigdy nie wydałabym na to swoich pieniędzy. Ściskałoby mnie, gdybym musiała trzymać to na półce - pewnie skończyłoby w kominku. :"D
OdpowiedzUsuńAlbo nie, postawiłabym to obok kolekcji z Potterem, ooo tak. Taki mały bonusik dla przyszłego pokolenia. XDDDD
Mój dobry Boże, czemu to w ogóle zostało wydane??
I zasadnicze pytanie: dlaczego ludzie to kupują, pomijając pojedyncze przypadki dla beki? Czy innym naprawdę się to podoba? XD
Zabiłaś mnie tym, że wątek traumy zajął autorce 3 strony, parsknęłam mocno. XD
Uciekam stąd, bo patrzeć na te kadry nie mogę, duszę się. Sama przeczytałabym to z ciekawości, ale jeszcze dostałabym raka mózgu, więc mam pewne obawy. XDDD
To uczucie, kiedy fanart jest ładniejszy od wszystkiego, absolutnie wszystkiego w oryginalnym dziele. Pewnie jest też bardziej logiczny fabularnie od tej całej Walkirii. XD
Walkiria kusiła mnie już od dłuższego czasu, mam słabość do naprawdę złych rzeczy. Masz kolekcję Pottera, zazdroszczę (✿◠‿◠) U mnie tylko wymiętolony pierwszy tom w zwykłym wydaniu, który kiedyś dostałam, na szczęście ogłosili wydanie ilustrowanej serii, więc mam już pierwszy tom w tej wersji również. Tak stoją sobie dwa tomy, jeden super kolekcjinerski, drugi jak psu z gardła XD
UsuńTo, co powiem, może byc wstrząsające, ale tak, są ludzie, którym Walkiria absolutnie szczerze się podoba, gwałty spoko, fanon spoko, idiotyzmy fabularne spoko.
No oczywiscie, ze jest bardziej logiczny :D
Podziwiam Twoje poświęcenie. Naprawdę.
OdpowiedzUsuńMina Koro-senseia mówi wszystko.
Koro-sensei ogólnie potrafi wszystko najlepiej skomentowac :D
UsuńPrzepraszam, ale przez całą recenzję czytałam imię "Emerald" jako "Esmeralda" (*).
OdpowiedzUsuńA było chyba takie opko, w którym Harry był Esmeraldą, bo to była katedra Notre Dame w wersji hogwartowej ^^
UsuńTrancen?! Autorka naprawdę nie umie wymyślać dobrych imion. Już nawet "Henryk" brzmiałby lepiej. Na zmianę płakałam i śmiałam się czytając twoją recenzję. Jak po raz pierwszy spojrzałam na okładkę to myślałam, że "usta" to po prostu kartoflany nos i dopiero jak zmrużyłam uczy zobaczyłam tam coś na kształt uśmiechu. Emerald jako laska przebija wszystko. Szkoda mi tylko zmarnowania drzew na zrobienie papieru na którym to wydrukowano ._.
OdpowiedzUsuńDopowiem jeszcze, że ta walkiria, która przygarnęła Harry'ego, ma na imię Falcon...
UsuńChyba każdy odczytuje te usta jako nos, prawda jest po prostu zbyt dziwaczna, żeby na nia wpaść.
Poznałam Czarną Walkirię podczas przegladania bloga z analizą kiepskich opowiadań i fanfików. Nie uwierzyłam, że to może być aż tak, zaczęłam szukać, znalazłam recenzje komiksu, zdjęcia stron i... R.I.P moje biedne oczy. Kreska straszna, fabuła też (nawet mam gdzieś zapisany fanfic, ale do tej pory nie odważyłam się go przeczytać). Mimo, że dobrze znam zdanie ludzi na temat tego "dzieła", kiedy napisałaś, że też będziesz je recenzować, nie mogłam się doczekać :) I podziwiam Cię, że w ogóle odważyłaś się je zakupić. A odnośnie fanartu, zanim kliknęłam w link byłam po prostu pewna, że to będzie coś podobnego, co widzimy w komiksie (chociaż Ty to lepiej nazwałaś - kumiksie). Jakie było moje zdziwienie, kiedy moim oczom ukazało się coś pięknego. Nie mogę uwierzyć, że osoba z talentem jest fanem tego okropnego czegoś. I jeszcze ta myśl "gdyby tak wygladały rysunki w Warkirii, to przynajmnie można byłoby na coś popatrzeć, a tak to mamy wypalacz oczu".
OdpowiedzUsuńWiem, kuszę do złego, ale z przyemnością przeczytałabym Twoje recenzje komiksów Sitrel o tych ufoludkach. Tam prawdopodobno jest jeszcze ciekawiej :)
Czarna Walkiria ma już chyba status legendy :D W sumie kumiks jest gorszy od fanfika, bo nie wiadomo, co się dzieje, i w każdej chwili rysunki wypalają oczy, ale w opku ta patologia jest chyba jeszcze większa. Pijany Snape bez problemu związujący Harry'ego, no nie mogę.
UsuńWahałam się długo nad zakupem, ale jednak musiałam, no musiałam kupić, poświęciłam się dla dobra ogółu ( ̄ー ̄) Katowałam znajomych, wysyłając im znienacka zdjęcia co lepszych adrów, nie wybaczą mi tego już nigdy. Dodam, że czarno-biała wersja tego fanartu została umieszczona w posłowiu drukowanej wersji kumiksu, do tego jest tam jeszcze trochę rysunków tej fanki, najlepsza rzecz w całym tym tomie.
Ufoludki to totalnie mój świat, bo jestem ufologiem ^^ Niestety, pierwszy tom Pulsara jest niedostępny, a specjalnie go szukać i wydawać na to cudo milionów monet jeszcze nie zamierzam, znaj granice mocium panie (ヘ。ヘ) Przejrzałam za to udostępnione przez wydawnictwo skany losowych stron z drugiego tomu i poczułam ból w piersi jak Bella po zniknięciu Edwarda. Strasznie trąci mi to projektem SERPO – tu w raportach mamy nienaukowe podejście typu ,,ooo, jaka dziwna rybka!" i w Pulsarze jest tak samo. Śmiesznie.
O luju, teraz wiem, od czego mam uciekać xDD ja czytając twoją recenzję zwijałam się ze śmiechu, nie przyglądając się nawet tym "obrazkom", bo są tragiczne :D fanart to najlepsza rzecz z tego uniwersum xD
OdpowiedzUsuńCieszę się, że kogoś rozbawiłam (✿◠‿◠)
UsuńFanart został umieszczony też na końcu tomu, niestety, bez kolorów. Mamy też kilka artów tej autorki, widać sama Sitriel stwierdziła, że gdyby jeszcze miała narysować posłowie, to by czytelnikom oczy wyszły z oribit i poturlały się po podłodze. Ta końcówka to najlepsza część kumiksu...
To coś na okładce ma usta? .__.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale nawet moje rysunki, w których ciężko znaleźć jakiś pozytywny aspekt są bardziej czytelne od tej okładki. Byłam przekonana, że to nos. O ile brak ust mogłabym puścić płazem to coś takiego doprowadziło mnie do szoku. Ten fakt sprawił, że umarło mi się wewnętrznie. Ktoś wypuścił coś takiego do sprzedaży? I pomyśleć, że w środku znajdują się rzeczy gorsze...
Biedna mysza, musiała przeczytać całość. Naprawdę nie wiem co o tym powiedzieć, prócz tego, że czytając recenzję nieźle się ubawiłam. Biedy Potter, biedna fabuła.
Miałam podobne odczucia, gdy zorientowałam się, co naprawdę widnieje na twarzy naszego drogiego bohatera. Jestem pewna, że Twoje rysunki są czytelniejsze... :D
UsuńO ile zazwyczaj raduję się, czytając kiepskie lub absurdalne rzeczy, tak przy Walkirii autentycznie się męczyłam, w połowie pierwszego czytania po prostu odłożyłam tomik i stwierdziłam, że jestem zmęczona.
0________0 Co to kurna jest!? Brak mi słów by skomentować to co przeczytałam w tej recenzji a jeszcze bardziej współczuję Tobie, że poznałaś ten tytuł bliżej. Dlaczego to w ogóle zostało wydane!?
OdpowiedzUsuńJak to dlaczego, bop TCD wydaje wszystko, co się do nich wyśle :D A przynajmniej większość.
UsuńDzisiaj w Yatcie pytałem znajomej, czy mają może znowu na stanie, bo chciałbym z kumplami popłakać ze śmiechu... niestety nie mieli :<
OdpowiedzUsuńOgółem Czarna Walkiria i jej niesamowita memiczność są mi bardzo dobrze znane. A spożywanie napojów wyskokowych przy jej lekturze czyni ją dużo bardziej znośną, fakt. Tak samo jak wszystkie inne koszmarki.
W Yattcie nie ma, ale na Gildii są chyba jeszcze ostatnie egzemplarze z dosyłki, polecam ^^
UsuńPrzy Walkirii nie płakałam ze śmiechu, tylko z autentycznego bólu.
Niektórzy nigdy nie powinni przestawać tworzyć, dzięki temu ich dzieła będą coraz to lepsze.
OdpowiedzUsuńInni powinni skończyć zanim zaczęli....
Serio to "dzieło" wygląda jak zbiór prac randomow z Deviantarta, bardzo, bardzo słabych randomow i według mnie jest to ZBRODNIA.
Jestem tym tak zniesmaczona, że nie wiem jak to skomentować ;_;
OdpowiedzUsuńU mnie właśnie całkiem odwrotnie, byłam tak zniesmaczona, że musiałam innym pokazać, jak bardzo to okropne jest.
UsuńLudzie to jednak mają zryte banie...
OdpowiedzUsuńJeszcze jak!
UsuńGenialna recenzja- ale się uśmiałam XD
OdpowiedzUsuńNiech mi ktoś powie- kto to wydał??? I co skłoniło autorkę do spłodzenia takiego potwora??? Ja myślałam, że nie ma głupszych historii niż "Gra o Ferrin" czy "Czarny Książę" Katarzyny Michalak, a tu takie zaskoczenie!
Zaglądnęłam sobie na DeviantArta Sitriel (gdybym była chamska nazwałabym ją Shitriel, ale przecież taka nie jestem :P). Niektóre jej rysunki są nie najgorsze, ale jeden fanart z Naruto zwrócił moją uwagę: http://sitriel.deviantart.com/art/Waiting-for-105311218 So sexy XD
Dziękuję :D
UsuńTo jest głupsze od michalakorzeczy, choć w sumie to tylko niszowy komiks powszechnie obśmiany, a Michalak to znana i poczytna super duper autorka :< Hmmm.
O nie XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD skisłam i to ostro XDDDD
OdpowiedzUsuńSama okładka powala swoim artyzmem, ale serio, za darmo bym tego nie wzięła XD
Miłość od pierwszego gwałtu jest dość często spotykana w jaojcach i jest to smutne, bo po co rysować gwałty i o nich opowiadać, myślę że nie jest to temat do zabawy. I żadna osoba zdrowa na umyśle nie związałaby się później z gwałcicielem, no kurde ._.
Generalnie zauważam tendencje ludzie, którzy za grosz nie mają talentu do rysowania, ale rysują, zawalają swoim 'artyzmem' internet i jeszcze wydają doujiny/mangi/cholerawieco. Jaki jest tego sens, nie wiem, może chcą się dowartościować, ale myślę, że przy takim poziomie rysunku to raczej się poniżą niż dowartościują. Nie jestem znawcą, ale kurde wiem co jest ładne a co brzydkie X"D.
Tutaj mamy chyba najbardziej chorą wersję miłości od pierwszego gwałtu jaka mopże być, serio, okaleczenie, niechciana ciążą, trauma, a tu ,,hm, wskocze ci chyba do łóżka".
UsuńRecenzja przednia, wszystko związane z tą "artystką" mnie fascynuje (w masochistyczny sposób) od kiedy przeczytałam analizę opka-pierwowzoru.
OdpowiedzUsuńA możesz dać fotkę dziecka Pottera i Snape'a?
Niestety, ta fotka jest zbyt, zbyt zła, nie chcę, byście mieli koszmary, więc jej nie dam ;_; Mnie się śnił ten potworek.
UsuńNiedawno dowiedziałam się, że młode foki gwałcą pingwiny. Teraz natrafiłam na to "coś". Litości! Już i tak po nocach spać nie mogę z powodu niektórych yaoi! Jestem bliska ucieczki do tropikalnej dżungli, w celu ochrony ostatnich zdrowych części mojego mózgu. Przyjmuję datki na bilet T.T
OdpowiedzUsuńJa po prostu nie rozumiem jak ludzie mogą coś takiego wymyślić. O rysunkach nie wspomnę. Nie powiem nic o tych ustach z okładki co myślałam, ze są nosem... Będę milczeć na ten temat. Bom ja ignorantka. A-ale fabuła? Moze przetrawiłabym jakąś autorską historię. Jednakże Snape x Harry? Trzy razy nie!
Zmieniłam zdanie, nie jestem już w stanie czekać na bilet. Przepłynę tę wielką wodę. Miej mnie w opiece Posejdonie!
O rany, czy ja dobrze widzę D:
UsuńSasa powróciła!
Idę otworzyć sok i wznieść toast.
Najgorsze jest to, że w wielu fanfikach dzieją się jeszcze gorsze rzeczy. Przykładowo taka scena – Voldemort siedzi w pociągu z Harrym na kolanach i penetruje go przy wszystkich, w sensie nie wykonują żadnych ruchów, bo ,,pociąg to za nich robi", a Harry piszczy jak mała myszka :C
Och, co za zaszczyt. Będę częściej wracać, w końcu zdrowym jest picie soków :P
UsuńBoje się fanfikow. Przeraza mnie co ludzie robią z mózgami innych. A ja chciałam zrobić maraton Harrego Pottera :( Zla Mysza!
O kurwa...
OdpowiedzUsuńO kurde, znam tę loszkę xD Nie wiedziałam, że tworzy takie potworki xD
OdpowiedzUsuń